|
Wcale nie za głeboko, bo z drugiehj strony problemy są traktowane zazwyczaj zbyt powierzchownie.
Jak wspomniałem, nie odnoszę sie do osoby ani do indywidualnego przypadku.
Natomiast "błędem życiowym" może być nieumyślne spowodowanie szkody czy przekroczenie prawa. Takich może być wiele. Może być też brak świadomości prawa, co nie zwalnia z odpowiedzialności. Natomiast przestępstwo umyślne, świadome, jeszcze związane z czynnikiem obciążającym (alkohol) nie powinno byc usprawiedliwiane i źle świadczy o usprawiedliwiających je. W dodatku rzutuje na wiarygodność, która jest kluczem do dobrego działania.
Zgadzam sie co do nieodrzucania osoby, odrzucając czyn. Natomiast dawanie szansy nie może wiązać się z kredytem zaufania (a takim jest powierzanie odpowiedzialnego stanowiska) w sytuacji naruszenia takiego zaufania przez przekroczenie prawa. Na zaufanie trzeba zapracować. To zaufanie trzeba odbudować i na to trzeba dać szansę. Ale szansę proporcjonalną do tegoż obniżonego już zaufania. Inaczej rodzi się sugestia, że wszystko rozgrywa się w środowisku "samych swoich".
Inaczej stawiamy sprawy "na głowie". Źle jeżeli jest to normą albo jeżeli jesteśmy skłonni stawiać je "na głowie" w imię źle pojętej solidarności towarzyskiej, środowiskowej czy zawodowej. Wtedy rodzi się patologia. Niezależnie od tego kogo to dotyczy. Czy lekarzy czy prawników czy policjantów czy nauczycieli czy mechaników samochodowych czy handlowców czy kogokolwiek innego. Wtedy ci wszyscy niebezpiecznie zbliżają się do granicy kiedy z tych ról zawodowych ii społecznych mogą przejść do ról właściwych wspomnianemu wcześniej "półświatkowi".
Serdecznie pozdrawiam
Jurek Kowalski
|