|
Przyznać muszę Andrzejowi, że z moich kontaktów z zawodów spławikowych nasz bohater jawi się człowiekiem koleżeńskim i inteligentnym.
Incydent po którym musiał zrezygnować z piastowanego stanowiska nie przekreśla go w moich oczach, gdyż widziałem nie takich dygnitarzy w opłakanym stanie, włącznie z jazdą po kielichu.
Nie przekreśla jako człowieka, a tym bardziej kandydata na dobrego dyrektora biura ZO.
Zachodzi pytanie jak bardzo i jak długo człowiek musi płacić za popełniony błąd.
Moim zdaniem utrata stanowiska i nieposzlakowanej dotychczas opinii oraz ewentualny wyrok skazujący to już sporo jak na jednego człowieka.
Niestety jeżeli prasa pisze rzetelnie, co jej nieczęsto się zdarza, jest problem owego oświadczenia o nieprowadzonym wobec kandydata postępowaniu karnym.
Nie był jeszcze karany i to mógł oświadczyć, tego wyżej już nie.
Nie mnie rozsądzać kto z kandydatow był najlepszy - szczerze mówiąc za słabo ich znam.
Biorący udział w przesłuchaniach kandydatów członkowie prezydium ZO oraz tzw. rada presesów kół w wyniku postępowania konkursowego ma to tego większe prawo.
Ciekawe, że takie grube sprawy "szyto" we wspomnianym ZO, a jakoś żaden życzliwy prasie dowodów nie podrzucił.
A to taka "bezinteresowna życzliwość".
Pozdrawiam.
|