|
Wojtuś - nie zgadzam się z Tobą. Jest jeden podstawowy błąd w Twoim rozumowaniu. Zakładasz że ważniejszy jest wędkarz zabierający ryby niż ten no kill, bo więcej zapłacił za licencje. Ale niby na jakiej podstawie? Czy ten z licencją C&R nie zapłacił za łowienie? Też płaci więc ma takie same prawo do łowienia jak ten drugi.
Idąc Twoim tokiem rozumowania dla statystycznego Kowalskiego każdy napotkany na łowisku wedkarz (C&R lub ten z rybami) jest "szkodnikiem", bo mu wyławia ryby. Nawet ten zabierający jest gorszy od C&R, bo nie tylko że kłuje ryby, to jeszcze bezpowrotnie zabiera je rzece. Skłutą rybę da sie jeszcze złowić; tą zabitą już nie.
Kolejny błąd to stwierdzenie że wędkarze zabierajćy ryby przyszli tylko po mieso. Tak można określic jedynie tych którzy są niemal codziennie nad wodą i licencja musi sie im zwrócić z dużą nawiązką. Dla pozostałych taniej jest kupić rybe w sklepie. Jeśli zatem poświęcają pieniadze na licencje, benzyne, sprzet wedkarski, a ponadto swój czas, to oznacza że nie przyszli nad wodę wyłącznie po mięso. Czyli cel jest ten sam co u wędkarza C&R + jeszcze dodatkowy w postaci ryb na patelnie.
I jeszcze odwróce kota ogonem. Wg Twojej teorii wędkarze zabierający ryby są "szkodnikami" dla tych no kill, bo zabierają im ryby które wedkarze C&R mogliby złowić.
Inną zupełnie zaś sprawą jest że roczna C&R na Rabie jest za tania, przez co wędkarze C&R mogą być szkodnikami dla gospodarza, ale nie dla innych wędkarzy.
Pozdrawiam
Michał Cebula
|