|
Panowie miałem okazję kilkakrotnie łowić na Wiśle w lecie i nie zgadzam się że wędkarze przetrzebili potoki w tej rzece. Całe zło które towarzyszy tej rzece to my nie wędkarze a mieszkańcy tego kraju. Wędkarz łowiący o godzinie 5-ej rano jest łatwy do zidentyfikowania i łatwym celem dla strażnika wyposażonego w lornetkę. Osobnik, który przyczynia się do największego spustoszenia w rybostanie tej rzeki to najczęściej znudzony grilowaniem tatuś i jego uczeń – pociecha, której tenże guru daje w rękę kilka metrów żyłki zakończonej hakiem i robakiem. Brzegi Wisły w sezonie letnim uświadamiają nam że naszą narodową potrawą stała się kiełbasa z rożna, smród z niezliczonej ilości rozstawionych grili jest nieznośny.
Charakter rzeki uniemożliwia uprawianie sportów wodnych, a nawet kąpiel, więc co robić ?
Kto żyw łowi ryby, nie wędką lecz w sposób wcześniej opisany. Bez żalu zrezygnuję z tego łowiska. A swoją drogą ciekawe jak strażnicy łowiska i Pan Wilk rozwiążą opisane przypadki które zapewne będą się powtarzać i w tym sezonie letnim. Czy panowie strażnicy będą narażać się na pobicie i interweniować, czy tylko udawać że interweniują. Sam próbując interweniować stałem się swego czasu obiektem ataku koczującego tam pospólstwa.
Życzę Panu Wilkowi powodzenia w przedsięwzięciu.
|