|
Panie Andrzeju,
Normalne państwa, a właściwie ich obywatele (nie mieszkańcy, a właśnie identyfikujący się z nimi obywatele), nie doprowadzają fazy opiekuńczości do etapu "płaczu i zgrzytania zębów". W porę wybierają konserwatystów i pragmatyków do rządów, którzy "podciągają" stan państwa i jego finanse do poziomu, z którego można zacząć "dzielić". Wtedy wchodzą na scenę "socjaliści". Podobnie normalne organizacje. Takie, w których normalni, światli, identyfikujący się ze społecznością ludzie kontrolują przebieg zdarzeń i stwarzają konkurencję wewnętrzną, która jest równie a może bardziej skuteczna od zewnętrznej dla poprawy działania organizacji. U nas jej nie uświadczysz. Albo cwaniacy albo dezerterzy. To chyba największy problem.
Normalnych ludzi "jak na lekarstwo". A zachęty do wspólnego działania maja swą podbudowę teoretyczną i praktyczną. Proszę zajrzeć na artykuły piszących na NaMuche.pl
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|