| |
Swego czasu przepracowałem parę miesięcy na farmie w Arkansas. Głównym produktem był amur triploid. Czyli coś co pewnie pasuje do definicji GMO. Był on odpowiedzią hodowców na zakaz wprowadzania amura do wód. Zakaz wylobbowali "chemicy', którzy zaczęli tracić ogromne pieniądze na sprzedaży środków do usuwania roślinności z sadzawek. Jednak amur triploid miał ogromna przewagę. Nie roznażał się. Zatem można było wystawić mu certyfikat (rządowy). Wpuszczający miał zaś pewność, że dawka zarybieniowa jest właściwa.
Moim skromnym zdaniem, triploidalne amury były właściwą odpowiedzią na problem jaki się pojawił. W warunkach Stanów niekontrolowane rozmnożenie amura z pewnością jest większym problemem niż wpuszczanie do środowiska triploidów.
Ciekawe co teraz wymyślili "chemicy", bo przestałem śledzić ten problem. Ale na pewno coś kombinują. Z nimi jeszcze nikt nie wygrał. Vide Monsanto.
Tylko dziecko nie wie, że większość organizacji "ekologicznych" takich jak Grenpeace, jest do wynajęcia.
Piszę to tylko po to, żeby uzmysłowić niektórym, że postrzeganie świata w kategoriach "czarne - białe" nie zawsze jest na miejscu. Chociaż sam chciałbym, żeby tak było.
|
