|
Jednak jest różnica w złowieniu dzikiej ryby łososiowatej na sztuczną muszkę na haczyku bezzadziorowym w stosunku do jej złowienia na połykówkę z żywcem czy dżdżownicą. Ta różnica dotyczy przyszłości łowiska opartego o naturalny rozród lub nawet tylko wzrost ryb łososiowatych. Nie dziwi mnie łowienie łososi na krewetkę, proszę sobie to praktykować na przykład na dolnej Wiśle, o ile pozwala na to użytkownik rybacki mający na uwadze przyszłość użytkowanego odcinka.
Wiem z własnej praktyki, że istnienie łowiska pstrągowego na Rabie uzależnione jest od stosowania jako wyłącznej przynęty sztucznych muszek. Dzięki temu ilości pstrągów potokowych mogą być znaczne, a przez kilka lat dorastania i ciągłego łowienia przez wędkarzy pstrągi te stają się tylko ostrożniejsze i wreszcie stają się prawie nie do złowienia przez muszkarzy. I nie są one "opakowane na sprzedaż" - mają właśnie nie być sprzedane, tylko żyć dla siebie i dla swych przyszłych pokoleń. Na sprzedaż są tęczaki - ale i one muszą wtedy być łowione podobnie jak ich chronieni pobratymcy.
Ciekawe jak długo by egzystowało łowisko ryb łososiowatych oparte o łowienie na naturalne przynęty - i jak dużo by musiała wynosić licencja na takie łowisko? Bo łowienie łososi na krewetki to naprawdę dużo kosztuje...
|