| |
Jest tak: kiedy złapię dwa niemiarowe lipienie to zmieniam miejsce.
Ale w związku z tym i tak wypuszczasz ryby złowione
siadam na brzegu i czekam aż pojawi się wyjście naprawdę dużego lipienia. (...) Jesli nie uda mi się zlokalizować dużej ryby, to jeszcze raz zmieniam miejsce. I (...) dalej czekam. Jeśli nic sie nie pojawi to kończe łapanie.
No właśnie. Domyślam się, że masz niedaleko nad wodę i możesz bywać tak często, aż trafisz na dobre żerowanie. Ja z kolei kiedy przyjadę z dalekiej Warszawy łowię do bólu. Ale nie przekraczam limitów. Podobnie jak moi koledzy z Wawy. Ostatnio rozmawailiśmy o tym dlaczego mówi się, że Krakusy (bez obrazy pisujących tu kolegów z królewskiego miasta - panuje taki stereotyp nad Dunajcem czy Rabą) kłusują. I doszliśmy do wniosku, że im może się to opłacić, tzn. jak nałowią dużo ryby to wyjazd może im się zwrócić, bo mają niedaleko. Nam z Wawy wyjazd i tak się nie zwróci i zabieramy tylko pojedyncze ryby.
Przecież czasem zdarza się , że lipienie wychodzą jak głupie i po 45 min. ma się komplet (3). Wtedy przecież musi się skończyć wędkowanie.
Nieprawda, że trzeba skończyć łowienie. Nie wolno wziąć kolejnego, ale łowienia nie trzeba przerywać...
Pisałeś że ktoś może uznać Twoje łowienie za dziwactwo, ale ja tak nie uważam. Ty łowisz tak, ja inaczej, ale obaj łowimy zgodnie z przepisami i w związku z tym wydaje mi się, że nie mamy o co kopii kruszyć.
Pozdrawiam )
Paweł
|