|
Takie „cóś” jest potocznie nazywane „tygrysem” i poza niewątpliwymi zaletami wędkarskim (sportowymi) i estetycznymi jest już o tyle nieszkodliwa, że niepłodne. Natomiast ta właśnie cecha powoduje, że w bardzo krótkim czasie można sobie wykończyć rzekę, bo o naturalnym tarle nie może być mowy. Już stale trzeba będzie dorybiać rzekę, a co gorsze zawsze będzie to ryba znacznie mniej przystosowana do życia w danej wodzie niż jej dzicy krewniacy pochodzący z naturalnego tarła. A przy okazji tak się obecnie dzieje na Sanie, gdzie zamiast wpuścić wyrośniętego tęczaka (dla uciechy wędkarzy) i poczekać na podrośniecie tubylczej (no, może nie do końca tubylczej) populacji dzikiego pstrąga, dosypano spore hodowlane tarlaki potoka, niewątpliwie zanieczyszczą one naturalne stado dzikich ryb. Już nigdy nie będzie to ryba umiejąca dogonić szybko „uciekającego” streamera tylko hodowlana maciora, delikatnie skubiąca ogonek bardzo powoli prowadzonej muszki.
Swego czasu do takiego genetycznego zanieczyszczenia środowiska doszło w byłej Jugosławii na rzekach gdzie występuje pstrąg marmorata. Dla wędkarskiej uciechy dosypano potokowca i po kilku latach nic już nie było. Przywrócenie genetycznie czystego salmo trutta marmorata trwało długie lata i kosztowało miliony. Poddaje to pod rozwagę niektórym wędkarskim działaczom lubiącym dosypać trochę ryby przed różnymi zawodami. W żadnym razie nie może to być wyrośnięty tarlak źródlana.
Pozdrawiam
Bogdan Tracz
|