|
Mnie też denerwują takie zarybienia, które się ukrywa, robiąc dobrą minę do złej gry.
Jest to wyrzucanie pieniędzy w błoto, bo tęczak nie da potomstwa i jeżeli szybko nie zostanie wyłowiony to ucieka. Koszt takich zarybień jest ogromny a efekt dla wód żaden. Lepiej za we pieniądze kupić potokowca, za 1 tyś zł będzie prawie 2 tyś palczaka. Tą ilością juz można zarybić jedną rzeczkę.
Na Wisłok w Sieniawie i Puławach jeżdżę coroku wiosna i w lecie. W górze zaprzestano zarybień, jest tam teraz kilkadziesiąt potokowców jeszcze poniżej wymiaru i dominuje kleń i okoń. Ale dla zabawy można sobie połowić, trafiają się też duże ryby ale to traf. W Sieniawie pracownicy Kubiczka czasami wypuszczają z hodowli trochę tęczaka i jest potokowiec. Jest też lipień ale bez rewelacji. Bardzo lubie przełom od Sieniawy do Beska, aż do wiszącej kładki. Wisłok zupełnie nie jest kontrolowany w w środku dnia na piętrzeniu w Besku potrafi kłusować kilkanaście osób. Ale ryba jest tylko trzeba trafić na żerowanie.
A traz się śpieszę, bo właśnie wyjeżdżam na duże ryby na San w moim okręgu. Mam nadzieję połowić solidne szczupaki na spining.
pozdrawiam
Leszek
|