|
Mimo, że nie do mnie bezpośrednio post adresowany to jednak nie znajduje sie on w skrzynce pocztowej Piotra i mogę nad tymi zdaniami się zastanowić.
To czy Leszek Augustyn ma ochotę i smak na mocniejszy trunek to chyba prywatna sprawa samego Leszka - no chyba że to wyraz troski o jego zdrowie, ale to przecież kawał dorosłego chłopa.
Leszek jest ichtiologiem.
Z racji wykształcenia i praktyki zajmuje się tworzeniem planów asortymentowych i ilościowych zarybień w okręgu nowosądeckim, które później zatwierdza Zarząd Okręgu
Zapewne nadzoruje też sposób wsiedlania zarybianych gatunków.
Jestem przekonany, że jeżeli wogóle podpisuje protokół zarybienia to z pewnością nie sam,
gdyż jego podpis byłby niewystarczający.
To z pewnością wiedza, którą posiadają spore rzesze działaczy i pracowników PZW
i moje wyjaśnienia nie do nich są kierowane.
To informacje dla "konstruktorów afer korupcyjnych".
Poza dyrektorem i ichtiologiem w przestępczym porozumieniu musi wziąść udział każdy uczestnik zarybienia ( w tym także funkcjonariusze PSR) no i oczywiście kierownik ośrodka hodowli ryb.
Komisja Rewizyjna może wziąść pod lupę protokół i mając adresy uczestników zarybienia ma możliwość przesłuchania każdego z nich i sprawa może się rypnąć - dlatego potrzebna też skorumpowana Komisja Rewizyjna.
Oczywiście "cuda" się w PZW zdarzały, ale zwykle były to zarybienia w których nie brali udziału PSR i działacze z Kół położonych w okolicy zarybienia.
Tak więc kolego Władeki, tak jak ty nie chciałbyś być "opluty" pokumaj trochę nad mechanizmami zarybień, posortuj sobie co nieco w głowie i nie pluj.
Wierz mi ja kilkanaście lat przyglądałem się w bielskim "cudom" wyprawianym przez Czesia i Tadzia.
Jedynym sposobem na przekręt, było powiadomienie wszystkich o czasie i miejscu zarybienia, a następnie sprytna zmiana miejsca o której wiedzieli wyłącznie wtajemniczeni, którzy podpisywali lipne papiery.
Drugi wariant to zarybienie "przy zielonym stoliku" , a dla publiczności jakieś opóźnienie, awaria samochodu, " a przecież mówiłem Wam że o czwartej przy moście - aaa... to widocznie nie zrozumieliśmy się - ale poszło fajnie ani jedna nie padła"
Nikogo nie udało się złapać, chociaż Tadzia już nie ma, a Czesiu podobno siedzi na walizkach, tym bardziej że przetargi nie idą dobrze i czyjś tyłek jest zagrożony.
A tak na marginesie, lepiej by się dyskutowało jakbyś się Władeki przedstawił - bo ze mną możesz pogadać i zadzwonić, a ja co ... muszę się domyślać.
Pozdrawiam "górali z jajami"
|