|
Może ten problem, o którym piszesz na końcu jest najważniejszy. Ja mam to "skrzywienie", że pamiętam zawody, które organizowane były przez Wielkich Muszkarzy, zawody, w których za obrzydliwą uznawano myśl o dociążaniou przynęty, o złowieniu ryb za wszelką cenę.
Równiez mam doświadczenie zawodów, organizowanych w wielu krajach, w których miałem okazję uczestniczyć albo współuczestniczyć w ich organizacji. Znam ich atmosferę, znam nastawienie zawodników, sędziów, organizatorów niezależnie od tego jak mogą one wyglądać w oczach niektórych uczestników, wychowanych na "polskim" modelu zawodów wędkarskich. To niewątpliwie część wędkarstwa i to nierozłącznie z nim związana.
Mam też w pamięci "moją" reprezentację Polski i ludzi, którzy się przez nią przewinęli, którzy dzieki niej zaistnieli na wielką skalę, a których wszyscy podziwiają i stawiają za wzór.
DLatego nie chciałbym wdawać się w dyskusję o poziomie istniejącym ale, jak zwykle, w dyskusje o pożądanym obrazie naszego sportu wędkarskiego i drogach do jego urzeczywistnienia. Jedną z nich jest na pewno uczestniczenie w sporcie ludzi, których poziom zapobiegnie jakimkolwiek problemom. Ale ci musieliby ucZestniczyc nie tylko w sporcie. Bo sport dla sportu nie ma zbyt wiele sensu w wędkarstwie.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|