|
Andrzeju,
Jak to czesto bywa i masz racje i nie masz. Masz racje, piszac, ze to nie zawody spowodowaly obecne bezrybie. Masz racje pietnujac kazdego, co to zywemu nie przepusci. Ja tez pamietam komplety "sanowe" duze (10 szt) i "male" (5 szt).
Nie masz natomiast racji, gdy twierdzisz, ze zawody przy obnizonym wymiarze sa O.K. I nie chodzi tutaj o to czy lamie sie prawo czy tez nie. Nie jestem prawnikiem, nie znam sie na tym. Chodzi o to, ze propaguje sie chory, moim zdaniem, model wedkarstwa, w ktorym mozna nastawiac sie na "przerzucanie" malej ryby, lub ryby bedacej w okresie ochronnym. To nie jest twierdzenie goloslowne, sam widzialem osobnikow nastawiajacych sie na pstragi we wrzesniu, czy lipienie w maju i nie widzacych w tym nic zlego. No bo oni przeciez nie biora, tylko od razu wypuszczaja. Nawet Marek Kaczmarczyk nie moglby im nic zarzucic, bo wykonuja tylko czynnosci niezbedne do uwolnienia ryby. Ty zapewne widziales takich "specja;istow" znacznie wiecej niz ja. Poza tym uwazam, ze ze sportowego punktu widzenia zawody powinny polegac na wykazaniou kunsztu wedkarskiego, a przerzucanie drobnicy trudno do takowewgo zaliczyc. Szkoda, ze rywalizacja poszla w tym kierunku.
P.S.
Oczywiscie nikt z nas nie lowi wylacznie duzych ryb, zawsze uwiesi sie cos malego lub chronionego. Chodzi o "celowosc".
P.P.S.
A wogole, to trzeba by to przy jakims piwie omowic....
|