|
Poziom merytoryczny artykułu odpowiada niestety poziomowi wiedzy ZG z zakresu rybactwa.
Szkoda, że nie dostrzega autor roli ZG w dezorganizacji rybactwa. Było wiele czasu aby ZG zorganizował szkolenia z zakresu rybactwa, aby walczyć o korzystne dla PZW zapisy w Prawie wodnym, koordynować poczynania okręgów, pomagać w opracowywaniu operatów. Wreszcie powinni zdobyć środki na opracowanie operatów, badań ichtiologicznych. Taka jest właśnie rola ZG, której niestety nie wypełniano. Teraz mogą powiedzieć, że są durni tak przed jak i po szkodzie. Mówiłem o tym otwarcie prosto z mostu. Oni woleli chować się w budynku za drzwiami aniżeli wykazać się inicjatywą. Boją się wyjść do wędkarzy, a szkoda. Teraz rwą włosy z głowy ale nie idą po rozum do głowy.
Okręgi podkarpacia mogły się jakoś wzajemnie porozumieć, podzieliły obwody i wzajemnie współpracują bez zainteresowania ZG. Dajemy sobie sami radę.
Teraz jest późno i powstająca konkurencja nauczy PZW jak działać skutecznie i w interesie ludzi, którzy będą tam wędkować gdzie im się opłaci.
Ten przykład niekompetencji powinien dać wędkarzom powód do zastanowienia przed zebraniami sprawozdawczymi. Czy dalej ma sens utrzymywania tej organizacji, w kształcie który istnieje, w sytuacji gdy się kompromituje we własnym organie. Obecny stan większości wód PZW to kompromitacja organizacji, która głosi hasła ochrony wód To co trafnie wskazał Pan Jerzy Kowalski, deklarowało się w operatach co innego, a robiło się co innego. I kogo oszukiwano. Nas współwłaścicieli wód, którym dewastowało się je niewłaściwą gospodarką rybacką.
Jestem przekonany, że monopole są złym wyjściem i nie winny tu RZGW, a samo PZW. Wiedza i informacja to przecież najważniejsze w obecnej sytuacji instrumenty walki o wody, a o tym zapomniano. Zbyt wielu działaczy zainteresowanych jest liczeniem forsy wyciąganej z PZW i nie mają czasu aby zadbać o przyszłość.
pozdrawiam
Leszek
|