|
Ja panu powiem, dlaczego wędkarze domagają sie tęczaka: chcą po wyjeździe na ryby bez wyrzutów sumienia zjeść sobie rybkę z grila bez chodzenia do sklepu rybnego. Zabierając lipienia i pstrąga potokowego mają (słusznie) wyrzuty sumienia. Nie zabierając tęczaka też mają (słusznie) wyrzuty sumienia, że tęczak będzie zajmował miejsce pstrąga potokowego lub lipienia.
Dlaczego wędkarze nie domagają sie łososia? Bo go nie ma, a jak będzie, to będą mieli te same wyrzuty sumienia jak przy lipieniu i potokowcu. A ekonomia zarybień łososiem? Kto ma za to płacić? Gdyby Ministerstwo Rolnictwa wydało tyle pieniędzy na pstrągi potokowe ile wydaje na łososia, to wędkarze mieliby taniej.
Łosoś, jesiotr i węgorz wybrane zostały jako ryby wiodące w odtwarzaniu rzek nie dlatego, że wędkarze się ich domagali - ale dlatego, że ich obecność świadczy o ciągłości środowiska rzecznego, tak potrzebnego dla wszystkich innych ryb, które muszą mieć dostęp do czasoprzestrzeni rzek we wszystkich kierunkach. I nie ma to nic wspólnego z tęczakiem. Jeśli tęczaka zwie pan śmieciem, to jak nazwie pan karpia i głowacicę, oraz właśnie łososia w ciekach, w których nie występował? A ten łosoś, co nim zarybiamy, to atlantycki czy bałtycki? A jak bałtycki, to czy wogóle w Polsce występował? A ma pan na niego zezwolenie na import? Oczywiście żaruję, sam zarybiam łososiem Rabę, bo materiał zarybieniowy mam za darmo. I ani łosoś ani tęczak śmieciem dla mnie nie jest...
|