|
Zakopany w błocie autobus dowożący zawodników na stanowiska w sektorze C w niedzielę, którego zawodnicy i sędziowie próbowali wypchnąć z łąki bo jego młody kierowca niefrasobliwie zaparkował tam pojazd, pęknięta miska olejowa oraz uszkodzona chłodnica w busie wożącym zawodników na sektorze bodajże A (tak słyszałem od Pana Janika, sędziego sektorowego C), przerwanie tury w dziwnych okolicznościach oraz brak zadowalającej łączności między sędziami sektorowymi i stanowiskowymi, dziwne przeliczanie ryb na czas ich złowienia i zaliczenie niektórym zawodnikom tylko części ich połowu czy w końcu czas łowinia różny dla każdego sektora a i może stanowiska w niedzielnej turze... Czy to się nazywa BRAK PROBLEMÓW oraz WZOROWA ORGANIZACJA IMPREZY? Nie uważam tak, z całym szacunkiem. I jeszcze ten słynny lapsus słowny któregoś z prowadzących z organizatorów czy sędziów na uroczystym otwarciu: "Flagę Państwową na maszt WCIĄG!". Słyszałem to już po raz trzeci w mojej krótkiej zawodniczej karierze. Jeśli to są Mistrzostwa Polski to proponuję na przyszłość używać w trakcie ich trwania języka polskiego. Faktem jest, że pogoda nigdy nie jest "na zamówienie" ale z pewnością dałoby się to rozwiącać w inny sposób. Niby to wszytko to są wypadki losowe, przypadki. Uważam jednak, że było ich troszeczkę za dużo jak na jedną imprezę...
Nie widzę powodu dla którego wyniki trzeciej tury nie miałyby być w takich okolicznościach anulowane, a za końcowe i ostateczne przyjęte zostałyby wyniki po dwóch turach. Byłoby mniej niedomówień. Wiem, że organizatorzy starali się z pewnością o jak najlepsze przeprowadzenie zawodów... Nie zawsze to jednak wychodzi. A tym trudniejsze jest to w taki warunkach pogodowych. Dla mnie mistrzem jest Jan Adamów. I tyle.
Bez najmniejszej złośliwości skierowanej w stronę kogokolwiek
POZDRAWIAM!!!
mateusz grygoruk
|