|
Łowiłem nad Dunajcem w Łopusznej z moim tatą. Bliżej wysokiego brzegu. W dół schodził gość i zamiast ominąć nas z tyłu wrył się po prostu jak gdyby nigdy nic między nas a wysoki brzeg. Mój ojciec nie zareagował, ale jak po chwili minął mnie to już nie wytrzymałem. Najpierw jeszcze starałem się go po prostu kulturalnie pouczyć, że można inaczej się zachować, a nie włazić komuś w łowisko i płoszyć pstrągi (którw wtedy nieźle brały). A koleś na to, że jak umiem to i tak sobie złowię. No to wtedy już się tak zagotowałem. Zbluzgałem go okrutnie i niewiele brakowało by do bójki doszło. Facet był chyba z
Zakopanego. Niestety tacy milutcy goście dość często się zdarzają. Pozdrawiam, Paweł.
|