|
A i owszem, sam robiłem za spławik, chociaż rzadko mi się to zdarza, bo nie łowię na nimfę, a to z tej grupy muszkarzy zawyczaj rekrutują sie U-booty w śpiochach. Do kajakarzy nic nie mam o ile nie rzucają głupich docinków czy nie walą wiosłem przepływając przed nosem. Ta dwójka, której uratowałem aprowizację na dalszą część spływu była bardzo sympatyczna.
pozdrawiam
L.G.
P.S. Sam płynąłem raz - Bobrem od Pilchowic do Lwówka. Ile lipieni zmykało sprzed naszej jednostki...
|