|
Wszystko zależy od tych dwóch ludzi, którzy spotkają się nad wodą.
W sobotę byłem na Sanie – kiedy już łowiłem podjechało trzech panów ( po rejestracji samochodu chyba Warszawa ) było dzień dobry, porady, na co łapać, ponieważ mieliśmy różne kije wymieniliśmy się nimi do wypróbowania, usłyszałem też jak dla mnie ciekawą poradę dotyczącą mojego kija. Później ja „biegałem po rzece a oni wędkowali w jednym miejscu. Kiedy zeszli z wody poszedłem wędkować na ich miejsce.
Nikt nikomu nie przeszkadzał i nawet ryby pluskające się nie przeszkadzały w rozmowie.
Drugi przykład: rzeka znacznie mniejsza, stoję w jednym miejscu i co jakiś czas bierze „biała ryba”, drobna, bo drobna, ale zabawa przednia. Podchodzi „spławikowiec” ani dzień dobry ani pocałuj mnie w nos i zaczyna wędkować prawie pod moimi nogami i co z takim zrobić.
Po prostu odszedłem tyle tylko, że zamieszałem mu wodę bardzo dokładnie nogami.
Trudno są ludzie i ludziska – jedni traktują pobyt nad wodą jak relaks i przyjemność inni jak sklep i z nienawiścią patrzą na konkurencję w promieni 10 kilometrów.
Czyż nie jest podobnie jak ci, co biorą z wody wszystko, co się rusza i ci, co potrafią wypuścić złowioną rybę.
Obyśmy zawsze spotykali na swojej drodze, WĘKARZY
|