|
Pawle,
Kierunek uważam za słuszny, chociaż liczby trzeba dorze przekalkulować, a zasady przemyśleć. Robi to od lat JJ, a cytat z jego wypowiedzi brzmi:
"No kill jest potrzebne rybom - dla przeżycia gatunku. No kill dla wędkarzy, to inny zakres problemów, w zasadzie nie daje szans na obniżenie kosztów, ale za to dokłada robocizny, podczas gdy oczekiwania wędkarzy idą raczej w kierunku obniżenia ceny dniówki za łowiska no kill w stosunku do zwykłych, limitowanych.
Problem polega więc też na tym, jakie cele ma i może spełnić łowisko muszkarskie, i w tym względzie wody, w których ryby mają szansę na samodzielne przetrwanie powinny być gospodarowane w kierunku no kill, a wody nie dające takiej szansy w kierunku put and take, który to kierunek jest bardziej ekonomiczny i znakomicie bardziej wydajny." (podkr. JK) (źródło - http://www.flyfishing.pl/mainforum/msg.php?id=22859&offset=0)
Myślę, że nie ma sensu dzielenie wedkarzy na miejscowych i innych ale trzeba wprowadzić regulację dostępu do wody i ograniczenie presji na łowiska. I zbilansowanie możliwości wód z poziomem eksploatacji. Oczywiście przy zwiększeniu nakładów. Niestety, w obecnym stanie środowiska kosztować musi łowienie tak jak się to dzieje na całym świecie (z wyjątkiem miejsc gdzie nadal wód i ryb jest więcej niż wędkarzy).
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|