| |
Żwir oczyszczony urządzeniem do mycia pod ciśnieniem na jesieni jednego roku jest jeszcze wyraźnie czystszy i łatwiejszy do oczyszczenia następnego roku, mimo brodzenia, powodzi itp. Przy przepływach niższych niż powodziowe piasek, największy wróg tarlisk, jest unoszony zaledwie może na jeden metr, a zawiesina pylasta rozpowszechnia się znacznie dalej, lecz nie ma takiej mocy "zatykania" przestrzeni międzyżwirowych.
W inukbatorze używam zwykłej wody z potoku, zawierającym odcieki z szamb i muł z przy każdym wezbraniu. Uważam to za "zimny wychów pstrągów", które przecież powinny się do środowiska dostosować a nie wydelikacać się na wylęgarnianych lekarstwach i witaminach. Przeżywalność jest bardzo wysoka (85 do 95 %), jeśli układ przestrzeni międzyżwirowych nie jest całkowicie zatkany, choćby zawierał wiele zawiesin mineralnych i organicznych. Teraz w maju powierzchnia inkubatora wygląda obrzydliwie: przegniłe i świeże glony, zamulone zawiesiną mineralną - a spomiędzy nich wyłażą zdrowe jak rydz
pstrążeta i zasuwają w dół w poszukiwaniu swego miejsca na ziemi.
Dla tarlisk naturalnych okazywało się groźne wykonywanie robót wewnątrz koryta rzeki i fizyczne niszczenie erozją wody. Szacujemy, że 50 % ulega zniszczeniu w taki sposób. Akumulacja czystego zwiru nie jest z oczywistych względów groźna dla małych pstrągów, a według literatury wychodzący narybek pstrąga jest w stanie przebić warstwę do 5 cm piasku, o ile tylko wewnątrz gniazda uziarnienie żwiru jest odpowiednie. O lipieniach (nie zakopujących ikry) nie umiem nic praktycznego powiedzieć, oprócz tego, że potrzebowałyby może dłuższego niż koniec maja okresu karencji.
Faktem jest, że deptanie po gnieździe niszczy ikrę, wylęg i narybek - ale żeby wędkarz mógł dostatecznie zamącić wodę, w to wątpię.
|