| |
Panie Macieju,
Nie probuje udowadniac, ze TU ma 100 000 ludzi nazwanych wolontariuszami (kwestia nomenklatury i klasyfikacji - jak , nie porzymierzajac, z bezrobotnymi w Polsce - ilu ich jest faktycznie nikt nie wie, spisuje sie tych zarejestrowanych), natomiast ma 100 000 czlonkow, a znajac tamta organizacje i tamto spoleczenstwo - sa to czlonkowie aktywni, a nie "malowani", czekajacy na to co TU im "da". W roznym zakresie, ale aktywni.
Przynaleznosci do stowarzyszenia nie mierzy sie tym co czlonek "dostaje" - to sa tylko (albo az) narzedzia stowarzyszenia "motywujace" czlonkow. Tej formy pracy, polegajacej na wlaczaniu czlonkow w dzialalnosc i czynienia ich zaangazowanymi w dzialania organizacji w PZW zdecydowanie brakuje i jest to jeden z glownych problemow i "grzechow" tej prganizacji, wynikajacy rowniez z biernosci czlonkow i ich roszczeniowej mentalnosci, a nie tylko z nieumiejetnosci wybieranych przedstawicieli (wybieranych tez oportunistycznie i po to aby popierali powszechny populizm wyrazajacy sie w rozdawaniu wedkowania "za darmoche".).
Nigdy nie czynilem smiesznych z zalozenia porownan PZW do TU, natomiast mowilem, ze TU jest wzorem, do ktorego dobrze byloby sie w jakimkolwiek stopniu zblizyc. Pisalem tez o wyjatkowosci muszkarzy. Gdyby odniesc proporcje, jak Pan chce, i przeniesc je na polski grunt to majac 10% wolontariuszy wsrod czlonkow PZW dysponowalibysmy armia 60 000 wedkarzy o takim stopniu aktywnosci. Niech Pan sobie to wyobrazi. Albo nawet, powiedzmy, (bo nikt tego nie mierzy) 3-4 tys. wolontariuszy wsrod zrzeszonych pstragarzy.
Serdecznie pozdrawiam
Jurek Kowalski
|