| |
Przeciez w takich Okregach, o ktorych Pan pisze, muszkarze (nie posuwajac sie do konfliktow i proponujac sensowne plany zagospodarowania) czy szerzej pstragarze moga zalozyc odrebne kola i wziac pod opieke odcinki "gorskie" prowadzac gospodarke zgodnie z Regulaminem Kola. Tylko pytanie czy chca? To oczywiscie wymaga wysilku, ale mniej niz zakladanie wlasnej organizacji, opracowywanie operatow, wreszcie walka z "niedzwiedziem" o nieznanym rezultacie (bo bronia sa najwyzej kije, a nie karabiny). Z generalnej zasady zachowania energii to pierwsze powinno byc bardziej ekonomiczne.
Pytanie co rozumiemy pod pojęciem opieki? W obecnym systemie koła mają za małą możliwość decydowania o własnej wodzie. W zestawieniu z faktem, że dla rybostanu w wielu przypadkach głównym zagrożeniem jest nadmierna presja wędkarska możliwość "opieki" jest mocno ograniczona. Dam przykład - wędkarze z koła X opiekują się rzeką Y, dzięki ich zaangażowaniu populacja lipienia w rzece ma się coraz lepiej. Niestety łowisko staje sie popularne, przyjeżdza coraz więcej wędkarzy. W normalnym świecie każdy właściciel czy dzierżawca wody zacierałby ręce, niestety nie u nas. Wędkarze z koła X podejmują naturalną w takiej sytuacji dezycje i występują do ZO o zwiększenie wymiaru ochronnego, ograniczenie limitu dziennego czy podniesienie ceny dniówki. Nic z tego, w ZO zwycięża wspominana "inna frakcja" i wędkarzom z koła X pozostaje przyglądanie się jak populacja lipienia zostaje wybita oczywiście w zgodzie z panującym regulaminem. Co ma Pan do zaproponowania wędkarzom z koła X? Żeby dalej robili swoje? Po pewnym czasie każdemu się odechce. Żeby startowali do ZO? Po co? Oni chcą się jedynie opiekować swoją rzeką, nie mają takich ambicji, czasu, ani ochoty.
pozdrawiam
Michał
|