| |
Jest czas zabijania i czas wypuszczania. W marcu wypusciłem dużą, miarową głowę, bo był jej okres ochronny. W jesieni i w zimie jak złowię miarową głowę to nie mam żadnego żalu z tego powodu, że jej dam w łeb. Złowienie głowacicy jest najczęściej albo przypadkiem albo uwieńczeniem długotrwałego tropienia. I nie łowi sie ich wcale tak często... Tą głowę "znałem osobiście" od dość długiego czasu, juz po powodzi dwa razy miałem ją na wędce. Jej miejsce zajmie inna, mniejsza (są w tym miejscu "dobijające" do miary....), która za rok czy dwa tez bedzie wodziła mnie za nos ... Na głowacice staram się patrzeć przez pryzmat stanu całej populacji - nie pojedynczych osobników. A poza tym głowacica jest bardzo smaczną rybą. I nie chodzi tu o wartość handlową jej mięsa. Gdybym czas poświęcony na jej złowienie poświecił na dodatkowę zarobkowanie, to bym mógł kupic o wiele więcej łososia... Ale ten kawał ryby, jaki wczoraj wręczyłem pewnej miłej solenizantce miał w sobie wartość mojego wielodniowego wysiłku i łączył sie z atawistyczną dumą pierwotnego łowcy...
|