| |
Nie znam sie na kompach więc nie chciałem ryzykować,że sie coś popieprzy. A się mi w poprzednim kawalku wirtualna kartka skończyla. Do rzeczy!
Ludzie się ciężko napracują. Potem przyjdzie taki bęcwal i to zniszczy . Mówiłem żonie wcześniej że z tym stawem lub lasem może tak być . Natyramy się, wlożymy pieniądze i to nie w celach komercyjnych, trochę urośnie , zwierz lub też drzewo i
trach. Kijem w łeb. Nie dosłownie rzecz jasna. Żona po tej jodle już nie jest tak jak wcześniej zapalona do hodowli zwierzęcej lub roslinnej dla potomności. To tylko jodła. A Rudawa,kłopoty Towarzystw wędkarskich. Normalny czlowiek nie jest przygotowany do walki z draństwem. To kwestia wychowania.
Wracam kiedys z ryb (rzeczywiście , nie ze wzgledu na Jurka K.) a tu mi sie przez płot dwóch dorosłych facetow gramoli do ogrodu. No nie. Ale,że jestem urodzonym optymistą ,to dzieki MarkowiC, znowu myślę o tym stawie lub lesie.
W każdym kawałku naszego kraju jest miejsce, gdzie kieruje się osobników z tęgim świrem. U nas do Bolesławca. Zarezerwować sobie ?
Robimy tak . Wybieramy podlużny kawałek gruntu o długości ok. 2 km. o odpowiednim spadku .Przygotowujemy teren. Kładziemy rury ,dwa zbiorniki, może jakies pośrednie. Instalujemy agregaty pompowe.Wydajność ok.2m3 na sek. Może 1.5. Całość zalewamy wodą i włączamy maszyny. Po ustabilizowaniu się warunków zarybiamy pstrągami i innymi nizbędnymi żyjątkami. Poza tym czuje się dobrze.
To przez grypę i co jest z tym związane , " niebyciem" w łikend na rybach.
Dziekuje wytrwałym
Paweł
No i znowu koniec wirtualnego papieru.
|