|  | Mój niestety nieżyjący już kumpel łowił praktycznie tylko na streamery. Często jeździł na Rabę znając terminy zarybień wpuszczakami i jak dobrze trafił to potrafił ich skroić na strima kilkadziesiąt za dniówkę. Mowa tu o rybach 40-50cm
 tuż po wpuszczeniu, które brały jak głupie na przynęty imitujące rybki. Dopiero trzeba było czasu, a zatem zdziczenia by
 przestały walić we wszystko co się rusza. Podobnie jest na innych wodach z Sanem włącznie. Z nimfami w kaskach
 może być po prostu tak, że są z definicji skuteczniejsze od tzw. imitacji, bez względu na to czy łowisz ryby dzikie czy
 hodowlane. Poza tym, coś co człowiekowi wydaje się niemal idealną imitacją dla ryb taką może wcale nie być.
 
 |