|
Hej Sebastian. Mam podobne doświadczenia do Twoich. Wywodzę się ze szkoły jak najwierniejszego odwzorowania
owada w formie muchy, zaglądania pod kamienie, jako takiej znajomości jakie owady, w jakich porach roku na której
rzece wylatują, itd. Ale w ostatnich latach mam wrażenie, że to nie ma większego sensu... Fantazyjne wzory są
skuteczniejsze i nie chodzi tylko o złoty kask. Taki przykład z tego sezonu. Skawa, obfity wylot tzw. blue-winged olives,
mimo b.licznych owadów jedno oczko, wszelkie próby z naturalnymi nimfami i emergerami- zero, ryby za to biorą na
dziwolągi w złotych kaskach... Nie wiem, tak jakby nie wiedziały, że to co płynie w dryfie jest jadalne? I biorą na
błyskotki na zasadzie zaciekawienia, odruchu...? W dawnych latach świetności Kanału Szczakowskiego, gdzie ryby w
ogromnej ilości pochodziły z naturalnego tarła (znane tarlisko pod mostem kolejowym), kanał był przebogaty w
owady, ryby miały ogromne przyrosty, łowiliśmy na jak najdoskonalsze imitacje. Obok wtedy płynęła Sztoła- mętna,
uboga w owady, z rybami chyba tylko z zarybień- tam najskuteczniejsze były wzory fantazyjne...
|