| |
Przede wszystkim, dla wszystkich kolegów na F.F. nie jestem panem Santariusem,znajomi i koledzy mówią do mnie Wacek, koledzy zza Olzy - Venca. Wybierajcie, proszę.
To że się tak podpisałem, to dlatego, że ktoś nie umiał znależć mojego e-maila i zarzucił mi po jakimś artykule ( post-cie, kurde, jak się to odmienia ?) anonimowość.
Do Marka Jareckiego
Marek, coś ten twój szczypok wcale nie jest podobny do szczupaków jakie u nas pływają, chyba tam u was w Węgierskiej występuje jakaś forma górska,mniej znana w innych regionach. U nas są coprawda podobne ryby, ale mówią na nich "sandały". Hmmm.
Tradycyjni wędkarze łowiący 'na żywca' po zauważeniu brania, mówią że trzeba wypalić papierosa, a potem zacinać. Spotkałem takiego miłośnika tej wyjątkowo subtelnej metody, dziadka ok 70-cio letniego, ostatnio ( 2-3 lata wstecz) na jeziorze Żywieckim. Łowił sprzętem przystosowanym do wyholowania U-boot'a, gdyby go przpadkiem zahaczył.Kotwicę (z 20 cm plotką ) miał jak,kurde, jeszcze takiej nie widziałem . Chyba ją kupił w sklepie z osprzętem yachtowym.Albo mu ją kowol wykuwoł na zamówienie.
Przypon z drutu sieci wysokiego napięcia. Jak dwa palce gruby ! O takich niuansach jak żyła, kołowrót, nie wspomnę. Wiedział chłop co robi, bo wyobrażcie sobie, z ł a p a ł ! !Złapał głupiego szczupola i to takiego ok.8-10 kg !.Wyszarpał go stary wyga na brzeg, cofając się w tył , mocno zapierając nogi. Zaglądał potem co też to szczupakowi z pyska wyłazi, a to żołądek razem z bachorami rozerwanymi tą monstrualną kotwicą.
Widziałem nieraz wyrwane hakami trzewia terczące z rybich pysków po połowach z żywcówką. W metodzie spinningowej to się nie zdarza,mało który spinningista po braniu daje czas rybie na "zażarcie" ,potrzebny do wypalenia papierosa.
Pozdrawiam, szczególnie przeciwników metody żywcowej,
.
|