|   | 
      
      Mam bardzo dużą wątpliwość, czy rzucanie zestawem bez muchy uzbrojonej w haczyk jest "Rybackim 
 korzystaniem z wód". 
 Powiązane z nim i wystarczy, aby Pan musiał posiadać zezwolenie. Wyjaśnię poniżej. 
 
 Nie jestem prawnikiem, ale chętnie poczekam na info od Trouts Master jeżeli 
 faktycznie skieruje takie pytanie do podmiotów takich jak Wody Polskie czy RZGW. 
 
 Na dyskusję z Trout Masterm musi Pan brać poprawkę. On jest członkiem PZW, opłaca składki, łowi  
 streamerem. Tego strimla opisał jako rurkę tylko dlatego abym mu nie powiedział że kawałek haczyka to też 
 haczyk. O rolce (czym mi zaimponował) napisał abym mu nie powiedział aby potrenował rzuty na łące. 
 Strimlem, którym jeszcze nie powstał łowił nie on a nieletni chłopak. Podejrzewam że chłopak też od 
 sąsiada. Ja wiem że tak jest a Pan Trout prawdopodobnie wie że ja to wiem. Mówiąc inaczej dyskusja jest 
 czysto teoretyczna ma niewiele wspólnego z działaniami Pana Trouta Mastera.  Więc tak sobie 
 dyskutujemy  czysto teoretycznie o kłusowaniu Pana Mastera do którego prawdopodobnie nigdy nie 
 dojdzie. Można powiedzieć dyskusja z przymrużonym jednym okiem czy zaczepienie ryby to już łowienie 
 czy tylko niewinna zabawa w ramach wolności konstytucyjnych, które ja Panu Mastrowi chce ograniczyć. 
 
 W Pana wypadku jest inaczej dla Pan jak czytam to realna sprawa więc odpowiem Panu jak realnie z mojej 
 perspektywy to wygląda.
 
 Po pierwsze często nam się zdarza nad Wisłą, że wędkarze łowiący bez zezwolenia urywają przynętę, 
 porzucają sprzęt, ryby lecą w krzaki. Tłumaczenia są różne, zwykle to nie oni, nie ich, albo oni tylko rzucali. 
 Zwykle do tego jest dokumentacja fotograficzna jak łowią w sensie rzucają lub mają zarzuconą wędkę. To 
 wystarcza. Sądy tłumaczenia odrzucają, a sprawcy zostają ukarani. Po pierwsze więc naraża się Pan na 
 sytuację, że zostanie skazany za kłusownictwo, a gdzieś tam wewnątrz będzie Pan czuł się niewinny. 
 Posiadanie zezwolenia więc zwalnia Pana z zagrożenia, bo choć nasza ustawa jest głupia to skoro 
 wędkarz posiadający zezwolenie może  rzucać z muchą to i bez muchy może.
 
 Czy rzucanie pęczkiem wełny do wody to łowienie czy też nie to co do zasady to temat dyskusyjny i 
 bardziej zależy od konkretnej sytuacji niż od założeń. Co do zasady łowienie, żyłką bez wędki, to 
 przestępstwo - tak to Sądy traktują, wydaje się więc że łowienie wełenką bez haczyka też nim powinno być. 
 Ustawa jest po prostu głupia, ale tak jest. Jeśli Sąd uzna (a uznać może wszystko) że jednak Pan łowił tą 
 wełenką to wtedy przestępstwo i wpiszą Panu to w akta.  
 
 Zadłużmy jednak że, Pan to uwiarygodni że Pan nie łowi a rzuca, pokaże dyplomy kursy itd. Sąd uzna, że 
 nie popełnił Pan ani przestępstwa ani wykroczenia, z ustawy rybackiej  bo rzucanie wełną nie jest opisane 
 w przepisach karnych. Załóżmy, że przychodzi Pan do mnie i chce pan porzucać nawet nie wełenką, a 
 wędką i sznurem. Bez zezwolenia, czyli nawet wbrew mojej woli. Dajmy na to Pan mi pokazuje wyrok, 
 dodatkowo mnie informuje że w PZW gdzieś tam strażnicy SSR PSR czy ktokolwiek Panu powiedzieli że 
 nie potrzebuje zezwolenia, bo to nie połów. 
 
 Co to dla mnie w praktyce oznacza (oczywiście przerysowuje)
 A co z kłusownikami co do tej pory odrywali przynęty, Przecież jak się zwiedzą że Pan tu może sobie wbrew 
 mojej woli uskuteczniasz rzuty, to przyjadą gromadnie. Jeszcze mi pana za świadka mi powołają, a pan im 
 kurs u mnie obwodzie urządzi. i co wtedy zrobię?  Jak ja mam spojrzeć w oczy tym wędkarzom co kupują 
 zezwolenie, powiedzą że robię z ich idiotów, skoro ci od rzutów nie potrzebują zezwolenia, a i tak na pewno 
 łowią jak nikt nie widzi, zapiszą się u Pana na kurs. Kurs im Pan albo jakiś inny rzutowiec na mojej wodzie 
 jeszcze zrobi i mnie oleją. Będą łowić jak nie będę widział, jak będę patrzył będą rzucać, Nic jak więcej 
 strażników musze ustanowić. Jeżeli Pan zaczyna uskuteczniać rzuty wędka na wodzie w której ja jestem 
 uprawniony do decydowania kto i jak może łowić, nawet jeśli pan nie zamierza łowić czuje się zagrożony, 
 zagrożenie jest realne, Pan mówi że chce porzucać, a ja nie wiem czy za chwile Pan nie przywiąże 
 haczyka, Więc co mam zrobić? Pana pilnować bo Pan ma pomysł poużywania sobie wędką bez haczyka? 
 Dlaczego tak mam robić za jakie grzechy?
 
 Pan ma wyrok że rzucanie wędką nie jest wykroczeniem, ale co mnie to obchodzi, Pan nie zagraża moim 
 rybom a sposobowi prowadzenie obwodu, Pan nie uprawnień aby mi to zakłócić. 
 
 uprawniony do rybactwa w obwodzie, oprócz tego że chronią go przepisy z ustawy rybackiej, jest 
 posiadaczem wód na podstawie umowy użytkowania.
 
 Posiadanie jest chronione prawnie, dodatkowo użytkowanie to prawo rzeczowe które podlega ochronie 
 prawnej jak własność. Co więcej ochrona posiadania jest skierowana do wszystkich, nawet właściciela, (tu 
 skarbu państwa). Aby doszło do naruszenia posiadania wystarczy, że Pan utrudni posiadaczowi korzystanie 
 ze jego uprawnień w tym wypadku rybackiego korzystania z wód. Pan ewidentnie nie tylko stwarza 
 zagrożenie, że zacznie Pan za chwilę łowić na muchę bez zezwolenia, ale utrudnia Pan uprawnionemu do 
 rybactwa choćby kontrolę łowiących, oraz stwarza liczne zagrożenia o których pisałem wcześniej trochę 
 przerysowując.
 
 Uprawniony do rybactwa ma cały arsenał uprawnień, który mu pozwala skutecznie wyprosić Pana z wody, 
 a Pan ma bardzo niewiele aby się bronić. Posiadanie może Pan naruszyć jeśli ma Pan wyraźny przepis 
 prawa, wyrok sądowy, decyzję administracyjną lub zgodę posiadacza. Pan natomiast jedyne co ma to 
 powszechny dostęp do wód, a to nawet nie prawo a wolność, do tego to przepis jest ogólny, typu wolno 
 Panu odpoczywać w górach. Wolności rekreacji z art 34 prawa wodnego nie upoważnia Pana do 
 zakłócania czyjegoś spokojnego posiadania, a samo korzystanie z wód nie może powodować szkód (tak 
 jest w prawie wodnym). W praktyce więc nie ma Pan nic, a ja nawet nie bardzo wiem skąd mógłby Pan 
 pociągnąć uprawnienie na wymachiwanie wędką w obwodzie i doprowadza do sytuacji w której uprawniony 
 do rybactwa nie może spokojnie wykonywać swoich praw a musi Pana pilnować. Wolności powszechne nie 
 uprawniają zakłócania czyjegoś prawa posiadania, one w ogóle nie mają takiego charakteru. To, że 
 włożenie palca do zupy nie jest karane i każdemu to wolno nie oznacza że można włożyć do czyjejś zupy 
 palec nawet w rękawiczce. 
 
 Wśród uprawnień posiadacza jest obrona konieczna w celu usunięcia naruszenia posiadania i dozwolona 
 samopomoc. Dodatkowo dochodzą roszczenia o zaniechanie naruszania i odszkodowawcze obejmujące 
 utracone korzyści. Teoretycznie może się okazać, że jak Pana ten uprawniony do rybactwa pilnował to nie 
 miał iść na przykład na ryby, a miał solówkę w La Scali. Więc jeśli by Pana siłą nie wyrzuciłby z obwodu i 
 wędkę poskładał (co całkiem legalnie może zrobić) to mógłby od Pana jeszcze żądać zwrotu za 
 honorariom. 
 
 Uprawnień tych  nie ma SSR ani PSR, ma je uprawniony do rybactwa w przypadku wód PZW ma je okręg. 
 Gdyby doszło pomiędzy Panem a Okręgiem do sporu, najpierw dostał by Pan wezwanie o zaniechanie 
 naruszania, nie musi Pan na to odpowiadać, następnie dostał by Pan pozew do sądu. Sąd by nawet nie 
 badał przepisów ogólnych bo by był związany zakresem pozwu. Nie upadło by to z uwagi na niską 
 szkodliwość społeczną, sąd by też nie badał czy Pan naruszył jakieś przepisy ustawy rybackiej. W 
 momencie wniesienia pozwu dostał by Pan prawdopodobnie zabezpieczenie, np. że ma Pan się zbliżać z 
 wędką do wód obwodu. Zakładając że nie wysunięto by do Pana roszczeń odszkodowawczych, a te w 
 prawie cywilnym za drobną rzecz mogą być gigantyczne, to dostał by Pan w wyroku zaniechanie 
 naruszania. niby nic ale musiałby Pan pokryć koszty sądowe które były by niewspółmiernie wysokie w 
 stosunku do np. grzywny z ustawy rybackiej. Oczywiście teoretycznie jest możliwość, że by Pan wygrał, a 
 sąd uznał że może Pan naruszać czyjś obwód swoją wędką. 
 
 Ja zakładam, że Pan u nas na Wiśle nie rzuca czy łowi, więc dla mnie sprawa czysto teoretyczna, ale na 
 Wiśle nie akceptowałbym czegoś takiego jak rzuty do wody bez zezwolenia i to bynajmniej nie powodów 
 finansowych, a raczej z tego powodu, że utrudniło by strażnikom pracę. Przytoczone przepisy stosuje 
 czasami w sprawach naruszeń wód nie związanych połowami, a np. jak zamykałem nielegalny pobór wód 
 to powoływałem się na naruszenie posiadania wód rzeki Wisły, ale to są przepisy bardzo szerokie i ogólne, 
 nie tak jak u.r.ś. 
 
 Nie mam pojęcia jak do rzutów bez zezwolenia na połów podchodzą Okręgi PZW, z tego co Pan pisze 
 wychodzi że inaczej. Generalnie  to ich wody więc ich sprawa. 
 Jeśli mogę coś radzić to nie pytać się strażników ministrów czy prawników to nic nie da, będą to tylko 
 postronne opinie, a po prostu przedzwonić do okręgu i zapytać się jak oni to traktują. Nawet jeśli Pan się z 
 tym nie zgodzi to jeśli dojdzie do rzeczywistego sporu w tej sprawie to nie będzie to spór o to co jest 
 łowieniem ryb, a kto ma uprawnienia w obwodzie do decydowania jak to łowienie ma wyglądać. A ten spór 
 może powstać tylko z uprawnionym do rybactwa więc będzie Pan znał stanowisko drugiej strony zawczasu.
 
 Pozdrawiam,
 Maciej
 							 
			 |