|
W innych krajach (np. w Szwecji i Finlandii) też prowadzi się zarybienia smoltami. Niezależnie od tego
udrażnia się rzeki (przepławki, likwidacja niepotrzebnych jazów) i odbudowuje tarliska. Z zasady jest to
robione pod szyldem władz lokalnych. Pisałem o tym kilka razy w P&L.
W obecnym układzie, ZG PZW zajmuje się bardziej działalnością do wewnątrz PZW (niektórzy lubią mieć
władzę), niż na zewnątrz (co nie jest łatwe, bo trzeba wiedzieć co robić, w które drzwi pukać i oczywiście
mieć argumenty; jakich sobie przedstawicieli członkowie PZW wybierają, takich mają). To nie pracownicy
biura ZG PZW powinni prowadzić lobbing (nie mają do tego tytułu), lecz prezes i jego zastępcy. Od tego
są i powinni być.
U nas wędkarstwo łososiowe (w tym jeśli chodzi o pstrąga morskiego) jest postawione na głowie.
Dominuje połów chuderlawych keltów, nota bene wspierany przez ichtiologów. Dopóki nie zmieni się
nastawienie w tych sprawach, nie widzę szansy na postęp.
Podobnie z jazami na rzekach pomorskich. Nie wiem, czy mają jakiekolwiek znaczenie ekonomiczne (z
elektroenergetycznego punktu widzenia ich znaczenie jest znikome, a przynajmniej korzyści społeczne z
ich likwidacji znacznie mogą przekroczyć korzyści dla prywatnych osób i firm z istnienia jazów). Mentalnie
Polska jest nadal w XIX w., jeśli chodzi o podejście do jazów.
Kiedyś L. Miller na pytanie, dlaczego w Szwecji jest lepiej, niż w Polsce, odpowiedział, że w Polsce jest za
mało Szwedów. No i coś w tym jest.
|