| |
Ja czasem łowię z żoną, nawet całkiem nieźle jej to wychodzi. Ze względu na charakter wykonywanych przez nas prac (ja raczej jestem wolnym ptakiem) zdarza się to jednak rzadko, kilka razy do roku. Z oczywistych powodów jest to łowienie bardziej absorbujące dla mnie, bo muszę mieć baczenie na to by nie popłynęła i staram się zbytnio nie oddalać. Ale przyjemnie jest się razem wybrać na wspólne muchowanie, zwłaszcza jak pogoda dopisuje. Dzięki temu żona wie czo to znaczy MUCHOWANIE, wie jak to wciąga (kiedyś było już ciemno, a ja nie mogłem jej z wody wyciągnąć, bo brały okrutnie) i nie mam żadnych problemów z wyjazdami na ryby. Rozumiemy się pod tym względem.
Pozdrawiam.
Konrad
|