|
Generalnie podzielam pogląd, że stworzenie federacji niezależnych towarzystw wędkarskich może być największą szansą na uzdrowienie naszego wędkarstwa, a także na poprawę sytuacji na naszych wodach, choć nie miejmy złudzeń, że wszystko zależy od samych wędkarzy. Każdy monopol prowadzi do patologii, niegospodarności i marnotrawstwa dobra publicznego. Wśród głównych argumentów są:
1. W ostatnich kilkudziesięciu latach wędkarstwo muchowe, a w zasadzie cały sektor ryb łososiowatych, nie miał szczęścia do decydentów gospodarujących w budynku na Twardej. Mocniejsze słowa i argumenty podawałem w różnych publikacjach.
2. Masowość wędkarstwa, promowana przez PZW od początku jego istnienia, doprowadziła do zdominowania tej organizacji przez osoby o niskim poziomie wiedzy wędkarskiej i ichtiologicznej, a także o niskiej kulturze osobistej. Ten proces niestety trwa.
3. W dużej organizacji zanika poczucie odpowiedzialności członków, zwłaszcza jeśli chodzi o troskę o niewielkie wody, głównie cieki, mające duże znaczenie dla funkcjonowania całego systemu (gł. miejsca rozrodu i wychowu narybku).
4. W dużej organizacji zanika odpowiedzialność finansowa. M.in. decydenci czują się zwolnieni z obowiązku informowania członków o budżecie i sposobie wykorzystania środków. Od ok. 25 lat jestem członkiem Grayling Society w Wielkiej Brytanii i corocznie otrzymuję szczegółowe sprawozdanie finansowe tej organizacji, włącznie z wydatkami. Brak jawności w sprawach finansowych w PZW jest bodajże największym przewinieniem i szkoda, że większość członków nie jest tego świadoma.
5. Będę powtarzał też do znudzenia, że powszechna praktyka w PZW, że jedni członkowie są zmuszani do finansowania innych jest co najmniej moralnie nie do zaakceptowania. Przyznawanie sobie przez działaczy odznaczeń, które uprawniają do dużych ulg jest jednym z poważniejszych problemów tej organizacji, sprzyjających nagannym praktykom.
Samym wędkarzom będzie trudno zmienić istniejący system, ponieważ takimi zmianami nie byli/są zainteresowani ani ichtiologowie (przygotowujący i opiniujący operaty), ani decydenci w sprawie przyznania operatów. Jest to głębszy problem systemowy.
To, że w niektórych okręgach są sprawni i kompetentni menadżerowie, albo osoby zadowolone z obecnego stanu, nie zmienia całości obrazu.
|