| |
Budzą uznanie dojrzałe wypowiedzi Piotrka i Jacka P trafnie ukazujące problematykę ochrony ryb. Lecz zawężają dyskusję tylko do zawodów, a przecież ich nieodłącznym elementem są treningi. Ukierunkowanie przez organizatorów zawodników na małe ryby powoduje, że w czasie treningu poszukuje się stanowisk najmniejszych ryb ( jest ich najwięcej, są łatwe i szybkie w łowieniu). Odmiennie jest przy rekreacyjnym łowieniu, poszukuje się ryb największych. W tej sytuacji zawodnicy w czasie treningów i samych zawodów męczą głównie ryby chronione. Większe to tylko przypadek, świadczą o tym też zestawienia z zawodów.
Inny równie ważny problem to ochrona tarlisk, którego organizatorzy zawodów nie dostrzegają. Pozwalają przy różnej maści zawodach kołowych, okręgowych i krajowych chodzić zawodnikom po ikrze lipienia i innych ryb. Dotyczy to również rekreacji, powszechnie traktuje się ikrę jako przedmioty martwe, to nie ryba to po co chronić. Takich problemów racjonalnej gospodarki rybackiej, jeszcze niedostrzeganych jest wiele.
Pisze się o konieczności ochrony ryb poprzez tworzenie łowiska komercyjnego, by za chwilę jedyną troską było jak najwięcej zmieścić tam zawodników, aby mieli równe szanse.
Przejdzie tam po tarliskach kilka razy 200 ludzi i po rozrodzie.
Poglądy sporej jeszcze grupy wędkarzy przypominają Kalego, a próby ukazania zagrożeń kwitowane są atakami mającymi odwrócić uwagę od problemu.
Dla każdego muszkarza, nawet początkującego jest oczywistym, że lipień jest niezmiernie delikatną rybą. Jego nawet nieumiejętne ściśnięcie powoduje już straty, a co dopiero noszenie ryb po kilkaset metrów w upały ponad 30 stopni.
Jestem przekonany jednak, że z każdym miesiącem będzie przybywać wędkarzy, dla których ryba jest godna szacunku i tak jak myśliwi oddają hołd swym ofiarom tak też wędkarze będą widzieli w żywych rybach piękno żywej istoty, której zabicie powoduje niepowetowaną stratę dla piękna krajobrazu górskich wód.
|