| |
Panie Piotrze, czy nie uważa Pan jednak, że organizowanie zawodów na rybach poniżej wymiaru ochronnego to jakieś wynaturzenie, nawet jeśli zgodne z prawem? Zwłaszcza przy mizerii naszych wód, idąc tym tropem za jakiś czas dojdziemy do tego, że obniżymy wymiar do 10 lub 7,5 cm? Czy Pańskim zdaniem to ma sens? Czy w obecnej sytuacji organizowanie na Dunajcu, Gwdzie czy nawet na Sanie jakichkolwiek zawodów przy okazji których 150 ludzi przez dwa dni depcze rzekę dobierając się do wszystkich zakamarków ma sens? Oczywiście, ze te ryby (mniej lub bardziej) żywe wracają do wody ale zbyt długo łowię ryby aby nie wiedzieć co dzieje się z kilkumnastocentymetrowym pstrążkiem lub lipieniem po wyholowaniu. Tym bardziej, że na zawodach nikt nie ma czasu na długie reanimowanie wypuszczanej ryby. Mogę zrozumieć, że dla wielu z nas rywalizacja może być solą wedkarstwa, choć prywatnie uważam przeliczanie ryb na kilogramy czy punkty za co najmniej niezdrowe, ale czy dla mistrzów muchy byloby jakaś ujmą, gdyby przez klika najbliższych lat z rzędu o tytule MP decydowałyby klenie, jelce lub brzany łowione na wodach nizinnych? Myślę, że to znacznie trudniejsze niż przechytrzenie 15 cm pstrąga...
|
