| |
Łowię na takich małych rzeczkach i jeszcze ani razu nie zdażyła mi się podobna sytuacja. Zawsze się kogoś mija, kogoś wyprzedza, wchodzi za kimś lub przed kimś na łowisko. Wiadomo nikt nie lubi łowić w ścisku i jakieś zasady obowiązują ale jeżeli przejdę o 300m wyżej i zacznę łowić to nic złego się nie stanie. Facet poprostu myślał, że wyłowisz mu "jego" ryby, które tam na niego czekają i tylko on ma prawo "rozdziewiczyć" rzekę dzisiejszego dnia. Jednym słowem to był mięsiarz, wiem co mówię bo znam takich i nawet jeżdżę z takim jednym czasem na ryby (choć ostatnio rzadko właśnie z uwagi na jego zachowanie). Często łowię z ojcem i często łowiliśmy ryby "po sobie", więc jaki problem miał ten gość? Należy przestrzegać pewnych zasad, inaczej sprawa się ma na Sanie, Dunajcu... a inaczej na Tanwi, Wieprzu czy opisywanej Bystrzycy. Nie masz co się przejmować, trafiłeś na pseudo-wędkarza i takich trzeba omijać z daleka (tak jak to uczyniłeś), choć mi by pewnie puściły nerwy i gość by sobie "popływał".
pozdrawiam
Michał L.
|