| |
Uważam, że nie musimy czekać na to aż 50 lat. Może już za 40 lat będzie lepiej Duże ryby sa w wodzie. Łowienie ryb na sprzedaż staje się dla kłusowników coraz bardziej nieopłacalne. Wędkarze coraz częściej traktuja swoje wyjazdy jako wypady NA ryby, nie PO ryby. Naszymi sojusznikami staje się coraz częśćęj ta część społeczności, która żyje z turystyki, w tym wędkarskiej. Mają oni przedstawicieli w samorządach, lobby we władzach... Bronię jak lew prawa do zabrania zdobyczy w ramach limitu, regulaminu i zdrowego rozsądku ale nie uważam, że MUSIMY zabrać komplet - ważne jest, że MOŻEMY... Lipień czy dziki pstrąg jest naszym przeciwnikiem na wędce i wspaniałym przysmakiem w kuchni ale nie jest podstawą naszego przeżycia - bez nich nie umrzemy chyba z głodu. Natomiast prawo zabicia i zjedzenia ryby daje nam pewien atut w dyskusji z tymi ludźmi, którzy w wędkarstwie z obligatoryjnym NO KILL upatrują pewnych aberracji z pogranicza sadyzmu (kalecza ryby a nic z tego poza przyjemnościa nie mają...). Zachowujmy umiar i zdrowy rozsądek we wszystkim - w tym również w podejściu zarówno do zabijania, jak i wypuszczania ryb!!! A koszt wyprodukowania palczaka potokowca można sprowadzić do rozsądnych granic, ważne jest natomiast, żeby celowo tych palczaków nie kaleczyć muszkami, zanim nie osiągna przyzwoitych rozmiarów!
|