| |
Ogólnie popieram ten projekt i dobrze rozumiem konieczność limitowania licencji dziennych. Boję sie jednak troche takiej sytuacji, ze przejezdżam 400km by przez trzy dni połowić w super rzece, a tu okazuje się, że nie ma licencji. Konieczna byłaby np. możliwość telefonicznego "bookowania" dniówek. Cenę dniówki uważam za rozsądną. Swojego czasu za dniówkę na rzece Soczy w Słowenii dałem 200 zł (tyle co za dwa porządne noclegi), tyko, ze tam wielkośc łowiska była nieporównywalna: całe dorzecze takie jak Sanu do Sanoka, ale prawda jest taka, że jak masz jeden dzień to wszedzie nie połowisz. A poza tym można było zabrać trzy ryby (czego nie uważam za dobre rozwiązanie dla Sanu, który jest rzeką o wiele łatwiejszą do przełowienia) Ale myslę, ze i w tym, wypadku rozsądnie by było powiększyć łowisko nawet, aż do Osławy (no może do Postołowa) i zwiększyć liczbę dniówek do 30-40. To kilkakrotnie większe dochody, a presja taka sama. Oczywiście pojawia się problem ochrony wody, ale wszystko warte jest przekalkulowania. Osobiście jestem przeciwny pozwoleniom rocznym, z powodów wymienionych przez kolegów. Dla mogących się poczuć wykozystwanymi wedkarzy z okregu Krosno moznaby obniżyc cenę licencji np do 30 zł (tak robi się np w Norwegii czy Słowenii: miejscowi łowią za grosze, a przyjezdni płacą). To tylko takie spostrzeżenie bo osobiscie (bedąc Warszawiakiem nie popieram tej koncepcji.
|