| |
Mimo że zazwyczaj jestem milczący (na piśmie), spróbuję wrzucić kij w mrowisku. Przypominam dyskusję z przed wakacji o zmianie regulaminu PZW jakoby mającej uczynić cuda nie wiem tylko z czym. I co widzę proponuje się nam lekko poprawioną wersję regulaminu. Niby to uściśloną ale również niezbyt precyzyjną. Szkoda na to czasu.
Panowie problem nie w tym leży. Dopóki nasze wody nie będą miały prawdziwych gospodarzy (nie tych z PZW), dopóki będzie jak jest. I żadne ortodoksyjne rozważania czy głóka do złotogłówki to już kłusownictwo, czy jeszcze nie. Jeżeli sytuacja będzie taka że jak się zdarzy jakie takie pogłowie na jakiejś rzece w Polsce (jak w tym roku na Dunajcu) to z 1000 chłopa rzuci się na rzekę i będzie ją trzepać aż do skutku. Jedyna rada przy takiej presji są łowiska licencyjne z wysokimi opłatami i to na początek DZIENNYMI. Powiecie że stać będzie na to bogatych. Prawda że stać, ale jak ktoś pojedzie przez pół Polski na ryby (wypije też przy tym) to niech nie mówi że go niestać na porządną zapłatę za wędkowanie. A dodatkowo dla wędkarzy miejscowych można przewidzieć możliwości odpracowania licencji zamiast zapłaty.
Pozdrowienia,
Czepliwy Tomek Zienkiewicz
|