| |
Ja powiem jak to wygląda z punktu widzenia zółtodzioba. Po pierwsze za cholere nie potrafie ustawić sie tylko pod pstrąga, bo i tak zawsze do muchy (czy to sucha mokra czy nimfa) wychodzą mi lipienie (wyjątek Czarna Przemsza) więc o złowieniu jakiegos większego nie ma mowy. W związku z tym w rzekach nazwijmy to "dzikich" nie mialem nic godnego uwagi. Natomiast jesli chodzi o Czarną Przemsze to pomimo tego że jest na niej z roku na rok coraz gorzej to odnosze wrażenie że pstragi są tam coraz większe (ale myśle tu o tęczakach!!! -stety czy niestety ? ) Tyle że większość (3 z 4 ech ) zlapalem na blache -wiec niby się nie liczy :( Za to najwiekszy- taki koło 50 cm wziął na glajche ale poszedł mi w krzaki i tylo go więcej widzialem. miałem natomiast wyjście pstraga 50-60 cm (biore juz poprawke na wyolbrzymianie wymiarow i mialem przyjemnosc dwukrotnego nieudolnego holowania lipienia grubo powyzej 40 cm. (Ileż bym dał żeby się dowiedzieć, czy to był ten sam,bo miejsce było to samo). Więc jak mam być szczery to przygoda z muchowką dla mnie z pewnością będzie trwała, a że łapie na razie same krótkie...ja raczej zwalam to na swoje braki w doborze much...ale byc moze za pare lat stwierdze że faktycznie coś tych ryb malo w naszych rzekach...Sam nie wiem- najbardziej boli mnie fakt ,że ani razu nie spotkalem kontroli,za to gliździarzy, siatkarzy...nawet sie raz jeden z kuszą na Sole trafil...
Pzdr
MO
|