| |
Darku,erudycja wcale nie swiadczy o wrodzonej kulturze osobistej,podobnie jak znajomosc nazw lacinskich nie upowaznia do stawiania sie ponad innych. Sam widzisz jakie komiczne "byki"kaleczace nasz ojczysty jezyk popelniaja nasi koledzy w mowie pisanej.A nie dyskwalifikuje to przeciez ich wartosci osobistych.Wsrod muszkarzy mendy tez sie trafiaja,podejrzewam ze proporcje tu sa plus minus zachowane.Znam wsrod wedkujacych niemuchowa metoda wielu wspanialych ludzi,a przebywanie z nimi jest wielka przyjemnoscia i cenna nauka zyciowej madrosci.Fakt ze wspomnianych mend jest tez w tej grupie o wiele wiecej,jak nieproporcjonalnie wieksza grupe stanowia wedkarze splawikowo-gruntowi.Byc moze,specyfike te ksztaltuje niewspolmierna przewaga wod nizinnych nad gorskimi w naszym Kraju.Poza wieloma jeszcze innymi czynnikami,jednym z wazniejszych jest charakter i temperament czlowieka."Glisciarze" jak ich nazywacie,/my w cieszynskim mowimy "pimplorze"/lowia glownie z zasiadki.Natomiast muszkarz jest Lowca.Szuka ryby.Doswiadcza.Probuje Ja przechytrzyc.Jego celem powinno byc nie zdobycie limitowanej ilosci miesa,ale pokonanie godnego,walecznego,sprytnego przeciwnika oraz swoich slabosci.Muszkarstwo to nie jest siedzenie na wygodnym foteliku,pod parasolem.To nieraz ciezka harowa w wodzie,deszczu,skwarze,lazenie po wertepach,sliskich kamulcach,czesto z przymusowa kapiela w lodowatej wczesnowiosennej posniegowej lub poznojesiennej wodzie.Na to nie kazdego stac. Mialem sie juz nie wtracac za Wasz ostatni opier...,ale trudno,taki mam charakter.Dzisiaj np.dowalilem z grubej rury szefowi cieszynskiej Strazy miejskiej.
|