| |
Co do samego pilnowania rzeki to nie jest chyba tak źle, w zeszłym tygodniu byłem na małym urlopie w Bieszczadach i pare razy rekraacyjnie zawitałem nad Sanem. Łowiłem 5, może 6 razy, średnio po 3-4 godziny. Kontrolowali mnie w tym czasie 3-krotnie. Dwa razy mili Panowie z SSR (pozdrawiam jeśli czytają) i raz mniej mili z PSR. Widziałem też jak zgarneli jednego "amatora małych pstrągów". Bardziej martwiące od takich pojedynczych przypadków kłusownictwa jest "kompletomania" setek muszkarzy z licencjami oblegających rzekę od rana do wieczora, nikt też nie porusza tematu zarośnięcia rzeki, a traw, glonów, pływających glutów jest w Sanie jakby za dużo.
pozdrowienia
Michał
|