| |
Zaczynalem wedkowac w czasach, ktore z dyskutantow na Forum pamieta Marek Kot i pewnie niewielu wiecej. Wtedy
zdobycie jakiegokolwiek kija bylo pewnym osiagnieciem, wiec lowilem na byle jakie klejonki
(Marek Kot mial przewage, jego Ojciec tez wedkowal), a po jakims czasie nawet do byle jakiego kija mozna sie bylo przyzwyczaic.
Gdy po wyjezdze na Zachod kupilem sobie D.A.M. 2.40 wydawalo mi sie, ze zlapalem Pana Boga za nogi. Oczywiscie to byla dolna polka,
ale wtedy dla mnie to byl cud. Teraz uzywam Cortlanda CL, moze to nie House of Hardy, ale zupelnie wystarcza. Nie nalezy
tracic czasu na probowanie kolejnych wedzisk, jak cos Ci w miare lezy, to to jest wlasnie TO! To nie wedka lowi! A, ze nienajlepiej
Ci sie rzuca...a od jak dawna lowisz na muche? Ja potrzebowalem troche czasu, zanim moje rzuty przestaly pobudzac Kolegow
do histerycznego smiechu.
Trzymaj sie, M.K.
|