| |
Ochrona gatunkowa nic tu nie da. Wplynie to jedynie na mniejszą ilość wędkarzy na wodzie a tym samym zwiększy ilość kłusoli. Bądź co bądź obecność wędkarzy odstrasza kłusowników.
Jeżeli chodzi o rzeki pomorskie, to masz rację. Natomiast głównymi eksterminatorami lipienia w rzekach południa są wędkarze. Kłusowanie w Dunajcu, Sanie czy Nysie jest po prostu trudne - nie da się schować za krzakiem i mieć w zasięgu kija wszystkie lipieniowe dołki. Kłusownictwo w tych rzekach jest zdecydowanie nastawione na pstrąga.
Jeżeli chodzi o mnie, to bez żalu odstawiłbym kije do szafy... Chciałbym po prostu, aby moje dzieci (o ile się ich kiedyś dorobię ) nie musiały oglądać lipienia wyłącznie na zdjęciach.
Zarybieniami nic się nie rozwiąże, jezeli po zakończeniu sezonu zostaje w rzece tak mało dojrzałych ryb, że nie mogą się one odnaleźć na tarle. Taka sytuacja występuje już od prawie 10 lat na górnym Dunajcu. W czasie odłowów tarlaków okazywało się, że na tarlisku były 2 - 3 ryby.
pozdrawiam
L.G.
|