f l y f i s h i n g . p l 2024.05.02
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
Bieżące informacje
Pstrąg i Lipień nr 42
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.

Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.
Wiadomości z łowiska
Mała Wisła 1
2020-10-14
test
Wiadomości z łowiska
San Zwierzyń-Hoczewka
2013-07-12
Warunki bardzo dobre
Wiadomości z łowiska
OS Dunajec
2014-08-12
warunki dobre ale nie idealne
Wiadomości z łowiska
Łowisko Pstrągowe Raba
2020-10-31
Dobrze to już było...
Nasze wzory
BAITFISH
Wzory much
W katalogu FF
IMGW
Stan wód
Niezbędny każdemu wędkarzowi "na rozjazdach"
poradnik.jpg (10369 bytes)

PORADNIK
DLA  MIŁOŚNIKÓW SPORTU WĘDKOWEGO
CZYLI
Sztuka łowienia pstrąga, lipienia i łososia na wędkę

NAPISAŁ
  J. ROZWADOWSKI.


 

e) Francis o rzucaniu linki, zacinaniu it.d.

         Zakończywszy ten rozdział mógłbym przejść do omówienia dalszych systemów łowienia na wędkę, uczyniłbym to niezawodnie, gdyby mi chodziło więcej o oryginalność, jak o pożyteczność tego co piszę. Gdy jednakże wzgląd ostatni jest dla mnie rozstrzygającym, powstrzymać się nie mogę od podania bogdaj w streszczeniu tego, co w przedmiocie właśnie omawianym ku pożytkowi wędkarzy w ogóle a nauce początkujących w szczególności pomieszcza w swem "Book on Angling" Francis. Francis, najdzielniejszy niezawodnie znawca rzeczy z wędkarstwem związek mających, zawołany rybak i najsympatyczniejszy ze wszystkich autorów, którzy o rybach i wędce pisali. Uwagi Francisa zawierają tyle zdrowych a na wszechstronnem doświadczeniu opartych spostrzeżeń i wskazówek, iż nie czując się na siłach, bym coś lepszego poradzić i napisać mógł, wolę powtórzyć, co on napisał, pewnym będąc że łaskawy czytelnik będzie mi wdzięcznym za ten epizodyczny ustęp, którego zadaniem jest zreasumować na małej przestrzeni to, o czem po części w poprzednich rozdziałach już była mowa. - Rzucane linki, zacinanie it.d. uważam za najważniejszą część nauki wędkarstwa, tak dalece, iż częściową rekapitulacyę przedmiotu nawet dla biegłych w sztuce za zbędną nie poczytuję. - Porównując bowiem to, co mówi Francis o rybach i wędce z tem, co w tym samym przedmiocie inni napisali, przychodzi się mimowoli do przekonania, że to co pisze pierwszy, zaczerpnięte jest z autopsyi, własnego wielostronnego doświadczenia, gdy przeciwnie cetera scribentium plebs posiłkuje się eksperyencyą po większej części zapożyczoną, a częstokroć opiera swe twierdzenia na intuicyi lub eksperymentach podejrzanej wartości. Francisa wskazówki zasługują, by je każdy sportsmen umiał na pamięć, bo w nich mieszczą się fakta, realna rzeczywistość i dla tego polecam je wszystkim kolegom po wędce i dziedzictwie Piotrowem.

         Francis pisze:

         Wędkarz trzymający na lince swej wędki potężnego łososia, raduje się nadzieją wydobycia na ląd tej wspaniałej zdobyczy i składa dowody cierpliwości i sprytu w uchodzeniu dwudziestofuntowego1) olbrzyma, który go całą długą rodzinę trzyma w niepewności i dziekiem jakiemś a radosnem rozdrażnieniu. Spryt jednakże i wypróbowana cierpliwość rybaka na ciężką a częstokroć bezowocną niestety narażone będą na próbę, gdy się pokusi o utrzymanie i wydobycie na ląd upartego, chimerycznego pstrąga, aczkolwiek tenże ledwo do dwu kilogramów wagi dochodzi. Pstrąg taki bezczelny skacze niekiedy tuż pod nogami stojącego na brzegu rybaka i chwyta muchy unosząc się nad wodą jedną po drugiej, patrząc z pogardą na śliczny produkt pracy ludzkiego ducha, na muchę, podobną do równocześnie latających jak dwie krople wody do siebie; a choć ją rybak dodaje uwiązaną na żyłce cienkiej jak pajęczyna a podaje z całym zapasem artyzmu i finezyi rybackiej, pstrąga rybackiej, pstrąga to nie wzrusza, nie mąci stoickiej jego bierności. By takiego bywalca, takiego szczwanego lisa do chwycenia muchy nakłonić, na to trza bez porównania większego zapasu przezorności, chytrości i uporu, jak, by wyciągnąć największego łososia, który kiedykolwiek odbył podróż z morza na słodkie wody. Rybak, który umie należycie łowić pstrągi bez trudu da sobie radę z łososiem; łowiący nieźle łososie, przekona się snadnie, iż z wędką pstrągową trudniejsza sprawa, i po próbach nie wielu przyjdzie do przekonania, że chcąc się wykazać sukcesem, trza zacząć naukę ab ovo, by zwolna tylko i mozolnie dobić się bakałarstwa pstrążego.

         Gdy wędkarz stanął nad brzegiem a opatrzywszy narzędzie dokładnie, dobrał stosowną muchę, pozwólmy sobie towarzyszyć mu w należytem oddaleniu: Zbliża on się spokojnie i ostrożnie ku wodzie i upatrzonemu stanowisku, skąd akcyą rozpocząć ma. Stojąc twarzą ku prądowi nieco zwrócony1), opuściwszy tyle linki z kołowrotka, ile wynosi długość wędziska, które trzyma prawie prostopadle w ręce prawej, chwyta muchę w palce lewej ręki, odsuniętej nieco od ciała, a wprawiwszy wędzisko w ruch lekki przez prawe ramię (batożenie), puszcza muchę nad wodę. Gdy nabrał przekonania, iż linka skutkiem ruchu wahadłowego wędziska za jego plecyma się wyprężyła, winien ją zwrócić ku przodowi, by się mucha nie splątała lub u nasady nie urwała. Gdy nie zostawi sobie dość czasu na należyte rozwinięcie się linki, lub gdy ją za rychło ku przodowi rzuci to usłyszy prawdopodobnie za plecyma trzaśnięcie jak z bata, gdyby mu zaś jeszcze było spieszniej lub rzut taki kilkakrotnie wykonał, to owo "strzelanie z bata" skończy się tem, że mucha jego spocznie spokojnie w trawie na brzegu, a koniec troka spadnie jako niewinna zupełnie ponęta na wody powierzchnię.

         Przed wyrzuceniem linki ku przodowi, winien łowiący upatrzyć sobie punkt na wodzie dosięgnąć się mający, i niespuszczając go z oka, ruchem ręki i końcem wędziska nań godzić. Wszelki nagły nie równomierny ruch jest tu wykluczony, winien on jednak być intenzywniejszym, gdy linka porusza się ku przodowi, powolniejszym, gdy cofa się wstecz. Gdy koniec wędziska dosięgnął 45 mniej więcej stopni pochylenia, musi ruch tegoż zwolnić a to w tym celu, iżby nie linka całym swoim ciężarem, lecz li koniec troka spadł lekko, spokojnie na wodę.

         Gdy wędkarz przez wytrwałe ćwiczenie doszedł wreszcie do tego, iż rzuca linkę w sposób powyż podany biegle i gładko, to wolno mu stopniowo sznur przedłużyć aż do podwójnej długości wędziska, wystarczy to zupełnie na początek, a ćwiczyć się należy tak długo, aż póki się nie dojdzie do zupełnej pewności w trafianiu upatrzonego dowolnie celu.

         Na tej drodze nauczy się rzucać każdy i dojdzie z wolna do perfekcyi w rzucaniu potrójnej długości linki; co przechodzi tę przeciętną miarę, to już kawałek artyzmu wymagającego długiej wprawy i pracy. Młody wędkarz zadowolić się powinien na razie mierną długością sznura, byle rzut był wykonany należycie; rwanie się ku nadzwyczajności tylko popsuć rzecz jest w stanie, a to drogą przyswojenia sobie manier prowadzących wstecz a nie dających się następnie oduczyć.    

         Przy rzutach dalekich cała trudność na tem polega, by linkę szybko i lekko porwać z wody, aby to sobie ułatwić, należy uporać się z ruchem wstecznym raźniej jak tego wymagał rzut na krótszą metę.

         Rzut każdy wykonuje się li przedramieniem, górna część ręki od łokcia ma stale być bezczynną1), łokcie obydwu rąk powinny być zawsze zwrócone ku dołowi, nie przystawać jednakże ściśle do ciała, lecz w małem od niego trzymać się oddaleniu. Stosując się do tych wskazówek, przekona się łowiący niebawem, że rzut na metę daleką wymaga zaledwie nieco więcej siły, aniżeli krótki, a pewnikiem jest w ogóle, że im mniej wytężenia tem rzut lepszy i gładszy. W tym kierunku dużo popełnia się grzechów i często widuje się wędkarzy, którzy bez potrzeby wytężają swe siły i w pocie czoła wykonują ruchy, jak gdyby maszt okrętowy mieli w ręku i końcem swej wędki dotrzeć chcieli do wnętrza ziemi.

         Gdy wędkarz doszedł do wprawy w sztuce rzucania linki i kunsztu swego w praktyce doświadczyć chce, staje nad brzegiem z daleka od wody i rzuca wędkę równolegle z brzegiem, na którym stoi pod prąd rzeki. Mucha z prądem spłynie ku dołowi pędem prawdopodobnie szybszym, aniżeli lot much, które równocześnie szybują nad wodą. Szybkość ta nie naturalna nie ujdzie uwagi ryb, by temu zapobiedz, winien łowiący w miarę zbliżania się muchy ku sobie wznosić zwolna koniec wędziska ku górze, a to w celu utrzymania muchy stale na powierzchni wody2).

         Niektórzy wędkarze wprawiają swą muchę w ruch drganiami wędziska; jest to metoda niewłaściwa, wyjąwszy gdy się łowi na tonącą muchę. Dość spojrzeć na zachowanie się much żywych nad wodą; one ani nie skaczą, ani nie wyprawiają harców po wodzie, ani rzucają się, z wyjątkiem może jednej jętki i pająka. Przy tych tedy dwu rodzajach much i na wolno płynącej wodzie można wreszcie próbować podskoków i zygzaków, przy użyciu innych, taktyka ta jest bezcelową, jeżeli nie szkodliwą.

         Jak się obszukuje wodę, której się nie zna, na której ryby nie zbyt skwapliwie skaczą? pyta Francis dalej. Przeszukanie wody takiej powinno być pobieżne: w miejscach obiecujących rzuca się muchę kilkakrotnie na punkta upatrzone, nie zatrzymując się wcale w mniej odpowiednich. Rzucając na rybę do żywej muchy, baczyć należy, by nie rzucić nad nią lecz przed lub obok niej, a to dlatego, iżby ryba muchę jak najlepiej, linki jak najmniej widziała; chlaśnięcie linki lub tylko upadnięcie jej na wodę, rybę na pewno wystraszy. Gdy ryba chwyci, wystarczy słaby ruch ukośny z prądem do jej zacięcia. Wystrzegać się należy nagłego silnego zacinania, które nigdy nie jest na miejscu. Na oznaczenie atomu czasu, w którym zacięcie nastąpić ma, reguły podać nie mogę, ryby bowiem biorą ponętę rozmaicie, ćwiczenie jest tu jedynym drogowskazem.

         Pojąć nie mogę jak można się spierać o to, czy łowić się ma pod wodę, czy z wodą? Rybak który pod wodę łowić może, nigdy z wodą łowić nie powinien. Stanowisko ryb jest przeciwprądowe, widząc one muchę ku nim nadpływającą i chwytają takową pod prąd. Rybak stoi za rybą nie widziany; chwyci ryba ponętę, to zacięcie musi być trafne mimowolnie, bo ryba wchłonęła hak z przeciwległej sobie, więc do zacięcia najkorzystniejszej strony. Łowi się z wodą, to przy zacięciu wyrwie się muchę najczęściej z pyska; rybaka stojącego 12 metrów powyż widzi ryba doskonale, i skutek będzie ten, iż najgrubsze ryby pokryją się w norach przy pierwszym rzucie wędki. Wreszcie, gdy się uda złowić dobrą rybę, której uchodzenie wymaga większej przestrzeni, to wlec się ją musi przez wodę jeszcze nie wyłowioną, rozpędza się przeto resztę ryb, a prócz tego naraża narzędzie na niebezpieczeństwo urwania lub złamania. Jeżeli wiatr silniejszy lub bystry prąd nie dopuszczają do łowienia pod wodę (Francis kapituluje), to rzucać należy w poprzek rzeki o ile się da pod prąd, by mucha ku rybakowi spłynęła. Rzucanie z prądem wody i wleczenie muchy, jak gdyby za uszy pod górę, nazwać łowieniem na muchę nie można; złapać da się ryba i tym sposobem, lecz ilość i waga złapanych tą drogą ryb, nie dorówna nigdy rezultatom łowienia pod wodę. By rzekę, łowiąc z wodą, korzystnie obszukać, musi łowiący umieściwszy się powyż silnego prądu ztąd swą robotę rozpocząć1), a to przedłużając stopniowo linkę z miejsca i obszukując muchą wszelkie poniż położone schroniska ryb. Tak łowiąc, opanować można 18-24 metrów przestrzeni i zebrać obfitą zdobycz.

         Pytanie, czy w górę, czy w dół łowić należy, zawsze jeszcze rozstrzygniętem nie jest; ja (Francis) radzę łowić pod wodę; wędkarz powinien pamiętać o tem, że sztuka jego polega li na sprytnem złudzeniu ryby, ma on przeto przedewszystkiem mieć na oku wskazówki, jakie mu sama natura podaje.

         Określiłem sposoby należytego przeszukania wody; dołączam jeszcze kilka ogólnych przepisów opartych na długoletniej praktyce i sumiennej obserwacyi.

         Wszystko, co się w wodzie i na jej powierzchni dzieje, ważnem jest dla rybaka i ujść nie powinno jego baczności: otóż najpierw słów kilka o wpływie stanu powietrza na zachowanie się ryb wobec wędki i muchy.

         Znany powszechnie jest stary wiersz angielski:

                            When the wind blows from the west,

                            It blows the hook to the fishes nest;

                            When the wind blows from the south,

                            It blows the hook to the fish's mouth;

                            When from the north and east it blows,

                            Seldom the angler fishing goes.

 

co w częstochowskiem wprawdzie i nie zbyt wiernem tłómaczeniu polskiem znaczy mniej więcej

                            Gdy wiatr wieje od zachodu,

                            Nie żal pracy, nie żal chodu;

                            Gdy z południa wiatr zawieje,

                            Jeszcze lepszą miej nadzieję;

                            Gdy z północy lub ze wschodu,

                            Szkoda trudu i zachodu.

         Proszę nie wierzyć tym poetyckim baśniom i nie dać się przez nie wywieść w pole. O każdej porze, stanie pogody i wiatru, ryby łowić można ze skutkiem, lecz i bez skutku; byle wiatr nie był zbyt silnym, a dął pod prąd wody1). Miewałem znakomite połowy przy wietrze północnym i wschodnim; nędzne przy zachodnim i południowym. Jeden poleca chmurne niebo i wiatr, inny deszcz bez wiatru, trzeci odradza od łowienia wśród burzy. Łowiłem w najrozmaitszych warunkach atmosferycznych, nawet wśród szalejącego nad głową moją orkanu i nie wierzę w żadną regułę; miewałem nadzwyczajne połowy nawet wśród śnieżycy (prawdopodobnie na głowacię, która o takiej właśnie porze najchciwiej chwyta ponętę. Dop. aut.) Kiedy rybom jeść się chce a kiedy nie, to dziś taką samą jest zagadką jak było dla naszych praojców. Z apetytem ryb ma się prawdopodobnie tak, jak z apetytem innych dzikich zwierząt: jedzą, gdy są głodne, a nie niepokojone. Nikt nie będzie czekał dnia jasnego, skwarnego, gdy chce pójść z wędką na ryby; mimo to mogę oświadczyć, iż nawet w takie dnie łapałem dużo ryb. Zimny, jasny dzień, przy ostrym wschodnim wietrze, gdzie żadna mucha nie jawi się nad wodą, dał mi po dwakroć połów wynoszący dziewięćdziesiątdwie sztuk pstrąga; dnia drugiego mógłem złażać nawet więcej, nie chciałem jednakże większego ciężaru dźwigać. Miewałem przy wschodnim wietrze i zimnie najlepsze, wśród skwaru i wiatru południowo-zachodniego najgorsze dnie. Ileż to razy idzie się nad rzekę powtarzając "wymarzony, idealny dzień"! Rzeczywiście jest to dzień pozornie największe budzący nadzieje - mimo to wraca się z próżnemi rękami - i odwrotnie. Bywają dnie przyjemne, o niebie pokrytem, przy wietrze łagodnym gdy much nie wiele w powietrzu się snuje, dnie, w których rybak liczyć łmoże z wielkiem prawdopodobieństwem na obfity połów; chcieć jednakże z góry oznaczyć dzień, w którym pstrąg by wcale nie brał ponęty - jest absurdem.

         Zdarza się nieraz, iż stosunki nad rzeką t.j. w powietrzu lub w wodzie, niespodzianej ulegną zmianie, że zjawi się świeża jakaś mucha lub owad w większej ilości nad wodą, skutkiem czego rozruszane ryby nagle nabiorą apetytu i godzinami całemi skacząc, dostarczą łowiącemu obfitej zdobyczy.

         Radzę każdemu rybakowi uzbroić się w okrycie nieprzemakalne, cierpliwość i wytrwałość, a wiatr i pogodę... zostawić niebiosom!

         Nie mogę twierdzić, iż życzę sobie dnia gorącego, jasnego, bez wiatru, lecz gdy woda w porządku, siedzieć w domu mimo to - nie będę. Przed kilku laty udało mi się w taki właśnie dzień złowić na dużego "Aldera" w rzece Kennet, gdzie pstrąg rzadki a łowić go trudno, sztuk trzynaście, z których kilka od 1 do 2 klgr. wagi. W dnie skwarne skaczą pstrągi dopiero wieczorem dobrze, ale i ta rachuba częstokroć zawodzi, albowiem mgła osiadająca nad rzeką kładzie zwykle kres ich żarłoczności: spostrzeżenie to prawie nigdy nie zawodzi. Nagłe zmiany atmosferyczne, wiatr silny, deszcz, upał, zimno nie sprzyjają wędkarstwu; gdy mroźno, jawią się pstrągi jedynie koło południa, rankiem i wieczorem próżna robota. Dzień po powodzi łowić się nie powinno, ryby bowiem są przesycone i leniwe. Gdy woda się oczyści, dwa dni następujące po powodzi bardzo są korzystne. Przy wielkim upale szuka pstrąg cienia pod zwieszającemi się nad wodą gałęziami i stojąc tamże w niewielkiej głębokości od czasu do czasu wychyla się na powierzchnię, by muchę lub inny jaki żer pochwycić. Jeżeli łowiący to spostrzeże, nie powinien się niepozornem poruszeniem zwierciadła wody dać zbałamucić, iż to drobna ryba, zwyczaj ten mają właśnie tylko duże pstrągi, i jeżeli rybak potrafi ponętę rzucić należycie (z boku), to na pewne wyciągnie jednego z praojców rodu pstrążego. W porze wietrznej należy zawsze ten najpierw brzeg obszukać, ku któremu wiatr żywe pędzi owady, tam bowiem stoją najgrubsze polujące na muchy, które się chronią do nadbrzeżnej roślinności; przekonawszy się o tem, puszczać należy muchę tuż przy brzegu, skrajnym rąbkiem wody.

         Gdy ryby skaczą przy przeciwległym brzegu, wskazanem jest rzucać muchę aż na ląd, a następnie zwolna ściągać ją na wodę. Sposób ten rzucania jest bardzo skuteczny, wymaga jednak pewnej baczności, by się mucha na brzegu nie zahaczyła; fortel ten najlepiej się udaje, gdy brzeg przeciwny jest piaszczysty, skalisty lub iłowaty - krzewy, wysoka trawa, korzenie drzew, tamy, nie dozwalają na rzut taki. gdy mucha mimo przezorności uwiśnie na drzewie, krzaku lub w trawie, to nie należy nigdy próbować odhaczenia siłą i gwałtem, lekkie poruszenie bez napięcia linki wystarczy zwykle, by hak się wysmyknął; przez gwałtowne targanie osiąga się jedynie to, iż mucha tem silniej się wbije a hak złamie lub urwie.

         Jeżeli łowiący zaciął rybę w miejscu, którego dno pokryte jest zaporami jak korzenie, gałęzie, faszyny i t.d., to jedynem wyjściem dla niego - doraźna procedura! Musi on mianowicie od razu, nim się jeszcze ryba opatrzyła, przez silne szarpnięcie wydobyć takową z groźnego otoczenia, i na czystą wyprowadzić wodę. Zapewniam, że to daleko łatwiej i bezpieczniej wykonać się da, aniżeli z daleka i w teoryi wydaćby się mogło. Inna rzecz, czy uda się rybakowi wydobyć rybę z owego niefortunnego otoczenia, nim takowa nabierze świadomości o grożącem sobie niebezpieczeństwie, czy też zacznie stawiać opór; w drugim ma się rzecz odwrotnie, skrzelami i pyskiem chwyta on za wszystko, co napotka, byle się nie dać wyrugować ze stanowiska, które za jedyną ucieczkę swoją poczytuje. Próbowałem tej metody wielukrotnie z dobrym skutkiem. Gdyby ryba broniąc się wędce, zagmatwała się w przeszkody, to jeden tylko jest sposób wyjścia z tego fatalnego położenia: stanąć zdala poniż ryby, opuścić sporo linki, nachylić koniec wędziska ku wodzie i wyprężywszy sznur ciągnąć lekko a jednostajnie w dół; ryba przez pewien przeciąg czasu stawiać będzie opór, cierpliwość rybaka odniesie jednak w końcu zwycięstwo. Nie zawsze wprawdzie to się uda, szarpaniem jednak ryby w kierunku zapory lub w górę ponad takową potarga się linkę napewno, a ryby nie wyciągnie nigdy. O jednem jeszcze łowiący zapomnieć nie powinien, to jest, nigdy w takiej wodzie nie łowić na więcej jak na jedną muchę; łowiąc na dwie lub więcej much, jest się w takim wypadku zagwożdżonym na dobre i bez wyjścia.

         Łowiąc na muchę, powinien rybak każdą rybę grubszą, którą gdziekolwiek spostrzeże, dobrze w pamięci sobie zapisać. Ryby takie mają swe stałe stanowiska, a znając takowe, łatwo zbliżyć się do nich, nie będąc widzianym i rzucić stosownie muchę, pamiętając przytem, że pierwszy rzut prawie zawsze jest najważniejszym, bo ryba najsnadniej muchę po raz pierwszy rzuconą chwyta. Rzut pierwszy ma więc być wykonany lekko i ściśle wedle przepisu - ku czemu kilka próbnych rzutów na miejscu bezrybnem będzie wcale dobrem przygotowaniem.

         Studyum terenu i dokładna obserwacya są niezbędnym warunkiem pomyślnego połowu.

         Gdy dobra ryba rzuci się ku musze, lecz takowej nie chwyci, rzucać ku niej nie należy powtórnie, lecz zostawić ją w spokoju, by następnie korzystając z nadciągającej chmurki, lub chwilowego podmuchu wiatru, podać jej ponętę ponownie. Gdy i tym razem zachowa się odpornie, znów się jej nie naprzykrzać. Za godzinę lub dwie można spróbować suchej muchy lub tonącej, a to na głębokość 20-25 ctm., gdy i to na nic się nie zda, zmienić muchę na inną.

         Jeżeli ryby suną ku ponęcie, lecz w połowie drogi się cofają, muchę przeskakują, lub ogonem biją chcąc ją zatopić, to należy zastosować się do ich woli, zatapiając natychmiast muchę: okażą się one za ten dowód powolności wdzięczne i pozwolą - schować się do kosza. Na dowód skuteczności zatapiania muchy w pewnych razach, opowiem szczegół z mej praktyki rybackiej. Łowiłem w Hamspihre i ranek cały przeszedł prawie bezowocnie, nad wodą snuło się ledwie kilka okazów Jellow dun; pstrągi skakały zawzięcie, muchy mojej brać jednak nie chciały. Porzuciłem zniechęcony wędkę w wodzie chcąc sobie fajkę zapalić; uporawszy się z fajką, wziąłem kij napowrót do ręki. Podnosząc koniec ku górze, byłem pewny, że sznur, którego sporo popuściłem był, zaplątał się w chwasty, ciągnę dalej i spostrzegam, że na wędce spory pstrąg wisi. Wskazówka ta była dla mnie wystarczającą. Właśnie powyż rzucałem na pstrąga, który jednak nie czułym był na moje ku niemu zaloty. Wróciłem tam, puściłem muchę w warstwę środkową wody, pstrąg chwycił i uwisł na haku. Łowiąc tak dalej, skusiłem dwanaście pstrągów do chwycenia. Cztery z nich straciłem nie zauważywszy, iż zacinając pierwszego z nich, ostrze haka ułamałem na jego twardej szczęce.

         Tyle Francis. - Można nie na wszystko, co tu powiedziano się godzić, trzebaby dla należytego ocenienia rzeczy znać stosunki angielskie, wody angielskie i ryby angielskie - że jednak wszystko bez wyjątku jest tu pouczającem w wysokim stopniu, na to snać zgodzimy się wszyscy.

1) Uw. aut.: Im większy łosoś, tem łatwiej da się uchodzić, tem prędzej się umęczy, najtrudniejszym

  do uchodzenia jest t.zw. "strzelec" t.j. łosoś 4-ro lub 5-cio funtowy miotający się jak opętaniec.

1) Uw. aut.: Francis łowi tylko pod wodę - szczęśliwy kraj, gdzie łowić można.

1) Francis batoży inaczej jak Ephemera Horroks i.i.

2) Manewr ten na naszych wodach tylko w nader wyjątkowych wypadkach się uda.

1) Uw. aut.: Porównaj co powyż o łowieniu ze środka rzeki powiedziano.

1 Uw. aut.: Dla łowiącego z wodą najpomyślniejszy jest wiatr z tyłu lub z ukosa wiejący.

Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus