|
He,heeeeeee.
No to takie wyważenie spełni w zasadzie kazdy młynek lepiej lub gorzej.
Ma to jednak niewiele wspólnego z kilkugodzinnym machaniem w terenie. Tam już rączka więdnie.
Lewa ciagle pracuje wybierając linkę. Czy to przy prezentacji przynęty, nadrzucaniu sznura ściąganego przez
prąd wody, czy to przy doładowywaniu kija. Prawa natomiast walczy z nadmiernym ciężarem ciągnącym jej
nadgarstek w dół oraz wykonując miedzywymachy (te staram sie wykonywać max dwa).
Dobra. Wszystko już wiem.
Takie wyważenie o jakim piszesz na pewno mnie nie interesuje.
Hej.
Twoja ręka, twój komfort, twoja sprawa.
Prawa fizyki są nieubłagane, im bliżej jednego końca dżwigni znajduje się punkt równowagi, tym większego przyrostu masy potrzeba aby przesunąć go jeszcze dalej w kierunku tego końca. Z punktu widzenia komfortu łowienia od pewnego momentu to się po prostu nie opłaca bo okazało by się, że uzyskałeś idealnie zrównoważony zestaw który waży kilo i ręka ci puchnie już od patrzenia na niego. M.in. dlatego nikt nie stosuje zasad wyważania SH do wyważania kijów DH.
Chłopaki z Yellowstone Anglers, już dawno to wiedzą i stosują w swoich testach kategorię swing weight, która jest wypadkową masy kija i punktu balansu kija. Może się okazać że kij mimo ze bardzo lekki, "leci na pysk" i ma wysoki SW - np. Orvis Zero Gravity - chyba najgorszy Orvis jakiego miałem w rękach...
Prawie wszystkie moje kije mają relatywnie niski SW i mogę stosować lekkie kołowrotki co odchudza zestaw i daje więcej komfortu niż przesunięcie punktu równowagi 1-2 cm w kierunku siodła kołowrotka.
Tyle na zakończenie tematu nie ma się z tego co doktoryzować ;)
|