| |
To nie takie proste. Z wędziskami spinningowymi jest bardzo podobnie jak z muchowymi. Przynęta o określonej masie to dzisiaj zbyt mało. Tu też wszystko idzie w kierunku wąskiej specjalizacji i musisz wiedzieć: jakiej długości będzie wobler przy określonej masie, jaką najlżejszą główkę z gumką da się podać komfortowo, czy górna granica c.w. jest opisana prawidłowo, czy może niedoszacowana, czy obrotówka nr 3 nie sprawi zbyt dużego oporu szczytówce, analogicznie wobler z długim sterem, a jak jeszcze do tego dodasz, że wzorem amerykańskich producentów masz kaganiec w postaci maksymalnej wytrzymałości linki, to się okaże, że w dziedzinie spinningów wcale nie wygląda to prościej. Praktyczne znaczenie tego, co dabo przypomniał w filmiku jest znikome. W zasadzie daje wyobrażenie, ile te nowe konstrukcje są w stanie wytrzymać. Dla mnie bardziej - jak dużą rybę da się tym wyholować, niż stale machać zbyt ciężką linką i z jeszcze z nieproporcjonalnie dużą muchą. Nad wodą nikt tego robić raczej nie będzie. Nad wodą wędkarz oczekuje, że raz dobrana do wędziska linka sprawdzi się w najczęściej spotykanych okolicznościach. Będzie w miarę dobra przy roboczej części 6m i 12m. Bo już jakaś przeciętna #4 lub #5 do rzutów 20m dla przeciętnego wędkarza średnio, a do kurczaków 20cm całkowicie nie. W sytuacji kiedy producenci zaczynają ściśle dopasowywać ciężar głowic do konkretnego modelu wędziska, praktycznie nikt takimi uniwersałami #4/9 specjalnie interesować się nie będzie. Taka wędka to nie interes dla producentów, ani oczekiwanie większości wygodnych dzisiaj wędkarzy.
|
