| |
Witam!
Sobotni pobyt w Łączkach skłonił mnie do refleksji oraz podzielenia się z Kolegami moimi subiektywnymi odczuciami, jednakże opartymi na obserwacji z kilkukrotnych wyjazdów nad San w tym roku. Otóż w Łączkach łowiłem w maju, czerwcu, lipcu i sierpniu po 1-3 dni. Maj i czerwiec (po mistrzostwach świata) to najlepszy okres z rybami przekroju od kilkunastu do 50 cm. Lipiec, niestety, to burze i wysoka zimna woda na dwie turbiny – sporadyczne brania. Ostatni raz byłem w sobotę 22 sierpnia i jakież było moje zdziwienie, świetna pogoda, brak wyjść i jeszcze ciekawsze - brak rójki jakichkolwiek owadów. Tam, gdzie co roku spotykałem stada lipieni w różnych przedziałach rocznikowych - teraz pustynia. Sporadyczne brania małych pstrążków. Z wędkarzami, których spotkałem łowiących, mieliśmy podobne odczucia, ż ryba została "zrzucona" w dół rzeki. czy to prawda...?
W miejscach, gdzie w głębszych rynnach była poprzednio roślinność, teraz została ona wymyta dużą wodą. Wydaje mi się, że ryba nie mając schronienia z roślinności i pokarmu, który w niej (roślinność) się znajdował. Wszystko spłynęło w dół rzeki. Koryto Sanu na tym odcinku zrobiło się taką małą pustynią. Nie wydaje mi się, aby wyłowiono i zjedzono wszystkie roczniki lipienia i pstrąga w tak krótkim czasie, tym bardziej, że ten rok nie dawał takiej możliwości ciągłym, wysokim stanem wody Sanu.
Jeżeli macie inne zdanie na ten temat, to proszę podzielcie się nim, bo mam wrażenie, że nad San w przyszłym roku połowić, to będę musiał wybrać się ale już tylko na OS.
Pozdrawiam
R.B.
|
