| |
Panie Wojciech brnie Pan na grzązki teren zajmowany przez Ptaki drapieżne. W Polsce niestety są pod dużą presją myśliwych, którzy niestety ferują bezmyślne poglądy. Jeżeli chodzi o liczebność ptaków drapieżnych to dokładne dane zawarte są w ksiązce "Ptaki Polski" Ludwika Tomiałojcia, moje nazwisko też tam Pan znajdzie.
O absurdalności Pana poglądów niech świadczy fakt że w Polsce jest 30 par orłów przednich, a para zajmuje areał od 20 - 100 km kwadratowych.
W zimę stulecia 1979 r. gdy myśliwym zezwolono na strzelanie jastrzębi to większość przynoszonych ptaków to były myszołowy a nawet sowy. Myśliwi nie mają zielonego pojęcia o tym co mówią i powielanie ich poglądów może narazić na ośmieszenie się.
Ptaków drapieżnych niestety w Polsce jest niewiele i przyczyniło się do tego rolnictwo oraz kłusownictwo myśliwych.
Ptaki drapieżne głównie zjadają gryzonie i są najważniejszymi zwierzętami ograniczającymi ich niekontrolowane mnożenie się. Wbrew powszechnym poglądom brak drapieżnika wcale nie służy ofiarom, ponieważ ulegają one niekontrolowanemu rozwojowi populacji i degeneracji.
A wydra, szkody przez nią robione w rzekach są niewielkie w porównaniu z korzyściami jakie dają dla dobrej kondycji ryb.
Są stosowne przepisy i zwierzęta można wyjąć z ochrony gatunkowej. Można też dochodzić odszkodowań.
A lisów myśliwi nie strzelają bo się boją wścieklizny.
W przyrodzie nie ma zbędnych gatunków, a drapieżcy dostosowują się do ofiar i liczebność jednych i drugich jest wzajemnie zależna.
A fiasko łowiska to nie wina wydry tylko złej gospodarki. Nie można w naturalnych wodach opierać się na dorosłej rybie z hodowli, bo te ryby nie są przystosowane do środowiska.
To tak jak gdyby świnie wypędzić do lasu i kazać być jej dzikiem.
Obecnie jest dużo filmów przyrodniczych, w tym o życiu wydr i proszę się przyglądnąć tym zwierzętom bez uprzedzeń.
A w Wigilię może wydry same przemówią w swej obronie?
pozdrawiam
Leszek
|