|
Niegdyś zawody GP prowadził kol. M.P. Krzemień. Przypomnijcie sobie czemu odstąpił od ich organizacji w latach osiemdziesiątych. Ryby były wtedy nie tylko z zamrażalnika, ale i przywoził szwagier z sąsiedniego łowiska. Zawody na żywej rybie musiały się kiedyś wynaturzyć i to obecnie nastąpiło. Było niegdyś takie powiedzenie: "puść chama do biura, to i atrament wypije...". Niestety wędkarstwo muchowe, niedyś nieco elitarne stoczyło się do takiego poziomu jak całe życie społeczne. Myślę, że nawet wyposażenie sędziego w kamerę video i taka dokumentacja całego łowienia nie uchroni przed szalbierstwem. "Polak potrafi...". Najlepiej więc nie brać udziału w żadnych zawodach jak ja to czynię i się nie denerwować. Muszkarstwo to sport indywidualistyczny, to nie wyścigi. I jeszcze zmagać się w tłumie (tu już poskąpię dosadniejszego określenia) - brrr... Chwała tym którzy przyczyniają się do odradzania łowisk muchowych - tłumy zawodników dobrze tym łowiskom nie robią (no, może poza groteskową nieco Czarną Przemszą - ona przed rożnymi zawodami jest dorybiana. Jaki sportowy pożytek jest natomiast z zawodów na wyjałowionej, uregulowanej i niosącej zwykle mało wody Gornej Wiśle, czy Sole - zawsze mnie to zastanawia i przygnębia!).
|