|
W Polsce problemem nie jest brak ryb, tylko brak okazów - z tym się nie zgodzę w odniesieniu do całego kraju, tylko do pewnych rzek. Tam, gdzie człowiek spychaczami całkowicie zmienił rzekę, ryba nie ma szans na kryjówke i nie ma szans na dorośnięcie. To możemy zobaczyc na górnej Wiśle. Tam, gdzie natura stwarza kryjówki i przeszkody w korycie utrudniające wybranie ryby z rzeki metodami niewedkarskimi nie brakuje ani ryb, ani okazów i to mimo horrendalnej presji wędkarskiej i kłusowniczej - przykładem jest Dunajec. Widziałem tego roku trochę pięknych okazów - i u siebie i u innych. Wcale nie uważam, że w wodzie, w której łowię panuje totalne bezrybie.
Co jest intencją chęci przeforsowania zasady NO KILL? Wcale nie litość dla biednych ryb tylko chęć szybkiego łowienia i częstego holowania ryb. Tego chce wiele osób. W wodzie z dużą ilością okazów jest szansa na przeżycie holu życia w warunkach braku czasu na wypracowanie sobie takiego holu cierpliwym tropieniem okazu i zrozumieniem praw rządzących wodą. I tu rozumiem tych, którzy nie mają czasu na pierdoły w stylu chodze za jedną dużą rybą przez trzy tygodnie urlopu po to, żeby ją przynieść do domu. Wielu ludzi chce w ciągu tych czterech godzin raz na trzy tygodnie podejść do rzeki, wyholowac tego sześćdziesiątaka i wypuścić go po to, aby go złowić za dwa tygodnie a na kolację kupic filety z tęczaka hodowlanego...
To jest jedna strona medalu, ale czy to nie przypomina łowiska komercyjnego w stawie hodowlanym albo burdelu zamiast miłości? Czy takie łatwe łowienie daje satysfakcję łowiącemu? Łowiłem ryby w róznych miejscach, również tam, gdzie całkowicie nie znały one wędki. Każdy rzut to hol dubletu... I wcale mnie to nie ekscytowało aż tak, jak można sądzić... Jeśli ciągnę dużą rybę, która mnie kosztowała dobre kilka dni tropienia to ten hol ma to zupełnie inny posmak.
Po co ta cała wrzawa Kill/no kill? trzeba przygotowac ogół wędkarzy, w tym całą cichą i milczącą większość do pewnych rozwiązań satysfakcjonujących nas wszystkich. Ale musimy uszanować zarówno opinię mistrzów jak i szuwarków. W demokratycznym kraju i demokratycznych organizacjach mają oni takie samo prawo do głosu! Nie demonizujmy wpływu wędkarzy na wyrybienie wód - gorsi są kłusownicy z kartą i wędką muchową. Rozróżniajmy ich pomiędzy ogółem łowiących!!! Jeśli ogół łowi nie respektując przepisów to albo zmieńmy przepisy, albo zmieńmy ogół. Jeśli ogół respektuje przepisy to zajmijmy się tą mniejszością. która robi dziadowstwo. Jeśli przy ogólnym braku respektu dla liberalnych przepisów zaostrzymy je obligatoryjnie dla wszystkich to czy odniesie to jakikolwiek skutek??? Wątpię. Wręcz przeciwnie, ci, którzy teraz balansują na granicy przepisów przestana ich przestrzegac - BO NIKT NIE PRZESTANIE ŁOWIĆ RYB DOPÓKI BĘDĄ ONE W WODZIE!!! Więc doprowadźmy do tego, aby one w wodzie się znalazły i nie ginęły w sposób niezgodny z prawem!!! Natomiast jeśli ktoś chce łowić ryby i wypuszczać ma prawo skorzystać z usług tych, którzy mu to zaoferują albo zrzeszyć się i wspólnie admistrować jakąś wodą... A wtedy sie okaże ile osób chce zabierać...
|